Strona Główna
Kontakt
Co nowego ?
Poradniczki i triki
Dom do wybudowania 1
Dom do wybudowania 2
Kody na uśmiercenie sima
Pomocne Kody
Imiona dla Simek
Imiona dla Simów
Foto-Story : Otwórz oczy
FotoStory : Wspomnienia wracają
Książka Kucharska naszych Simów
Rodzinki do stworzenia
Blogi Simo-Maniaków
Kosmici w The Sims 2
FotoStory
=> Foto-Story : Na krańcu Świata
=> Konkurs na najlepsze FOTOSTORY
=> Fotostory : wielka południowa ziemia
=> Fotostory : Masakra na ulicy Brzozowej
=> FotoStory : Prawdziwa miłość
=> Fotostory o bliźniaczkach Olsen
=> FotoStory : Zaufaj Magi
=> FotoStory : Życie Wampira
Kariery zawodowe Simów
Szybkie zbory i opalenizna
Sposoby na śmierć Sima i kolory duchów
Prawda o Belli Ćwir
Klub Ogrodnika
Poradnik dla poczatkująch
Nowe imię dla sima
Co powinno się znajdować w domu każdego Sima?
Zdjęcia Simów
Nina Kaliente
Jak radzić sobie w The Sims 3.
Jak zrobić własne rzeczy do Sims 2?
Soki
O THE SIMS
"Okazuje się, że choć nie tak łatwo znaleźć szczęście, to dla każdego trochę się tego szczęścia znajdzie. Tak jak w przypadku samotnej czarownicy Irine. Znalazła męża czarodzieja, który przerwał jej samotność. Urodziła dziecko, dziewczynkę. Wprawdzie bez żadnych umiejętności magicznych, ale kochała ją nad życie. Po porodzie nadal praktykowali magie. Jednak mała Sonna źle znosiła magie w domu. Miała tzw. zaburzenia psychiczne. Mało mówiła, jadła, łatwo popadała w popłoch. Gdy dorosła, pomimo swoich problemów, znalazła wymarzonego mężczyznę. Ale niestety nie było jej pisane długie i szczęśliwe życie. W czasie porodu magicznych bliźniąt, zmarła z wycieńczenia. Dziadkowie, choć bardzo chcieli wychować bliźnięta, zachorowali na popularną wtedy ospę wietrzną, a następnie zmarli. Ojciec dzieci, pozostawiony sam ze sobą, popadł w depresje. Ojciec trafił do psychiatryka, a magiczne dzieci do sierocińca..."

Wycinek pochodzi z dziennika "Życie pochmurnych wzgórz". Może wyda cie się to dziwne, ale zainteresowałam się tą informacją. Jeszcze długo szukałam w kronice, aż znalazłam adres psychiatryka, w którym przebywał. Gdy pojechałam tam dowiedziałam się gdzie obecnie mieszka. Trochę się nachodziłam, zanim znalazłam miejsce w którym naprawde przebywa. obawiałam że będzie to cmentarz i że moje starania pójdą na marne. Lecz na szczęście znalazłam go w domu starości. Okazało się że gdy ten pan poślubił Sonnę, był od niej o 42 lata starszy, a Sonna miała wtedy dopiero 16 lat! Staruszek powitał mnie chłodno. Niestety nie odpowiedział na wiele z moich pytań. Powiedział, że nie powinnam wtykać nosa w nie swoje sprawy. Wręczył mi parę zdjęć bliźniąt z wieku niemowlęcego oraz adres sierocińca. Powiedział że jak chce to mogę je zaadoptować, a jego nie obchodzi co się z tymi nawiedzonymi bachorami stanie.

Chciałam prosić Cię o nauczenie tych dzieci magii. Ja obecnie jestem bardzo zajęta, mam zlecenia do wykonania. Wiem, że to irracjonalne, że interesuje mnie los obcych dla mnie i ciebie dzieci, ale zależy mi na tym. Jak wiesz zawsze uważałam cię za wspaniałego czarodzieja i nieomylnego mędrca. Uważam, że nikt tak dobrze jak ty nie zajmie się bliźniętami.

Proszę Cię gorąco, zajmij się tą sprawą
Z Poważaniem

Twoja Przyjaciółka Zahele z Pochmurnych Wzgórz

PS: Dołączam zdjęcie bliźniąt, adres oraz parę innych zdjęć, które udało mi się znaleźć.







Zdjęcia Znalazłam w domu Państwa Sandro, w starym albumie. Prawie wszystkie strony albumu były wypalone oprócz tych trzech zdjęć. Pierwsze, zrobione jakby z ukrycia. Dziwne jest to że w lustrze nie ma odbicia osoby robiącej zdjęcie. Drugie zdjęcie, znowu nie ma osoby w lustrze. Mała Sonna wygląda jakby się czegoś przestraszyła. Trzecie, ostatnie zdjęcie jest dosyć niewyraźne ale też w charakterze zrobione z ukrycia.
***
Elle



Dziewczyna spojrzała w lustro swoimi błękitnymi oczami. Dwa blond warkocze spływały jej na ramiona. Elle nigdy nie miała kompleksów jeśli chodzi o wygląd.
Ale z kolei, co jeśli jesteś jakby z innego świata? Co jeśli czujesz, że nie pasujesz do swojego środowiska? Elle to czuła. Jest inna. A może wręcz dziwna? Nie umiała dogadać się z rówieśnikami. A nauczyciele? W ich oczach była pilną, oczytaną i inteligentną uczennicą. I była wg. nich po prostu nieśmiała. Co absolutnie mijało się z prawdą. Gdy Elle chodziła do przedszkola, zdobyła wiele "przyjaciółek". Ale, gdy okazało się, że zamiast bawić się z nimi w "dom", woli czytać książki, uznały ją za dziwaka. Potem dziewczyna nie szukała już nowych przyjaciół. I tak nikt jej nie rozumiał...



Odeszła od lustra. "Zdecydowanie za dużo myślę", pomyślała. Skierowała się w stronę spiralnych schodów. Zeszła na dół. Miała zamiar pójść na spacer.
- Gdzie idziesz, córeczko? Zapytał przyszywany ojciec.
- Na plac zabaw- odparła bezmyślnie.
W głębi serca wiedziała, że Stevena mało co obchodzi, co się z nią dzieje. Równie dobrze mogła powiedzieć, że idzie przenocować u jakiegoś kryminalisty, a i tak mało by to go zainteresowało.



Popatrzyła na ogródek sąsiadki. Biedna starsza Pani, nie miała nikogo, aby dbał o jej ogród. Działania zaczęły wyprzedzać jej myśli. Wzięła grabie, od niechcenie rzucone na ziemie i zaczęła zagrabiać liście.



Było już późno. Elle się jednak nie śpieszyła. Powoli zmierzała ku domu. Gdy przechodziła obok placu zabaw, zobaczyła, że ktoś siedzi na jednej z huśtawek. Dziwne nigdy nie widziała go w okolicy.



Popatrzyła w niebo. Całe usiane było gwiazdami. "Podobno, patrzenie w niebo jest romantyczne", stwierdziła.



Spojrzała w stronę huśtawek, jednak nikogo już tam nie było. Mrugnęła oczami, nadal nikt już na huśtawce nie siedział. „W nocy wszystko jest inne, niż się wydaje”, pomyślała. Nie patrzyła już w tamtą stronę. Zmierzała ku swojemu apartamentowi.



Elle weszła do mieszkania. Ojczym podszedł do niej, udawając, że ma srogą minę.
- O której to się wraca do domu, młoda panno?- zapytał
Elle nie odpowiedziała. Minęła Stevena i poszła w stronę schodów.
- Masz szlaban!- krzyknął za nią Stev.



"Ciekawe na co", pomyślała Elle. Przebrała się w piżamę i chwile jeszcze siedziała na łóżku, myśląc o człowieku na huśtawce...

***



Riven wszedł do mieszkania. Na krześle siedziała Fenne. Jej mina nie wróżyła nic dobrego.
- Odbiło ci, wracać tak późno do domu?- wrzasnęła- Myślisz że ja się w ogóle o ciebie nie martwię?
- Daj mi spokój, nie jesteś moją matką- odburknął Riven.
- Ale ją zastępuje Riven! Jesteś taki nie odpowiedzialny, że nie wiadomo
co się z tobą dzieje, gdy tak długo nie ma cię w domu- Powiedziała Fenne z pretensją.
- Nic się ze mną nie dzieje! A nawet jeśli by się ze mną działo, to tobie nic do tego!- mruknął Riven i odszedł
- Skończony kretyn- mruknęła Fenne, gdy wyszedł.
***


Był wieczór. Riven niepewnie oglądał się w okół siebie. Czy dziewczyna, z którą umówił się przez internet, na pewno przyjdzie? A może czeka na marne. W jego głowie biło się jeszcze więcej myśli. Nigdy nie miał do czynienia z dziewczyną. Co jak zapomni jak się mówi? Albo jeszcze gorzej, zacznie się jąkać? Dziewczyna pomyśli, że to jakiś kretyn i sobie pójdzie. W pewnej chwili miał ochotę zwiać. Tak po prostu. Jak najzwyklejszy tchórz. Nagle jednak poczuł że ktoś dotyka lekko jego ramienia.



- Witaj, to ty jesteś Riven?- usłyszał cichy głoś za sobą.
Przed nim stała mała dziewczynka. Miała najwyżej 13 lat. Ubrana, tak jak Elle napisała na skype. Brązowo niebieska sukienka. Jej błękitne oczy uważnie wpatrywały się w jego. Riven nie mógł uwierzyć. Umówił się z dzieckiem! Małą dziewczynką! Jaki był naiwny!
- Przepraszam cię dziewczynko, ale chyba zaszła pomyłka. Widzisz, ja się umówiłem z dziewczyną w swoim wieku.
- Coś mi się wydaje, że osoba której oczekujesz się nie pojawi. Jestem tylko ja. Nie mam 17 lat. Nie umiem dogadać się z rówieśnikami, dlatego napisałam że jestem starsza niż naprawdę.
- Przepraszam- Elle mruknęła pod nosem. Spuściła wzrok.



- No cóż, to już nie moja sprawa z kim się dogadujesz, a z kim nie. Przykro mi, ale dalej nie dam się oszukiwać. Riven szybkim krokiem odszedł. Co ona sobie myślała? Że jak go okłamie, to coś zdziała?
- Poczekaj- Elle prawie że szepnęła- Co ci zaszkodzi poznać mnie lepiej?
Riven westchnął. Ten wieczór nie będzie wyglądał tak jak sobie zaplanował, no ale mniejsza z tym.
- No dobra. Ale chyba nie chcesz zajadać się krewetkami w tej eleganckiej restauracji?- zapytał zrezygnowany.
- Nie, tak szczerze mówiąc nie jestem głodna. Chodźmy do Parku.



- Nie zachowujesz się jak inne dzieci w twoim wieku. Dlaczego?- Riven był szczerze zdumiony zachowaniem Elle. Była inna. Spokojna, inteligentna. Czasami wydawało mu się że obcuje z dorosłą osobą, a nie z dzieckiem.
- Po prostu taka jestem- odpowiedziała Elle swoim aksamitnym głosem. Jej błękitne oczy wpatrywały się bardzo uważnie w Rivena. Tak jak by go gdzieś wcześniej widziała.
- Gdzie mieszkasz?- zapytała się, szczerze zaciekawiona.
- W kamienicy za rogiem- odpowiedział.
- To tam gdzie ja- Elle była wyraźnie ucieszona tą wiadomością.
- Dopiero wczoraj się wprowadziliśmy.
- Będe mogła cię jutro odwiedzić?- zapytała Elle z nadzieją. Chciała jeszcze raz się z nim spotkać.
- Chyba tak- odpowiedział Riven. Trochę bał się reakcji Fenne, ale nie mógł odmówić tej dziewczynce. Te jej spojrzenie...




Elle roznosiła radość. Stanęła przed odpowiednimi drzwiami i energicznie zapukała. Miała ochotę skakać do nieba. Po paru sekundach drzwi się otworzyły. Lecz nie stał w nich Riven tylko jakaś dziewczyna. Była do niego niesamowicie podobna.
- Czego?- Zapytała, niezbyt miło.
- Ja do Rivena- odpowiedziała śmiało, wcale nie zrażona.
- Przykro mi, ale Riven nie będzie nikogo gościł- Już miała zamknąć drzwi tuż przed jej nosem, ale Elle złapała mocno klamkę.
- A to dlaczego?- Zapytała podejrzliwie.
- Nie twoja sprawa mała. Idź już sobie stąd- Dziewczyna zatrzasnęła głośno drzwi.
"Coś mi tu nie gra", pomyślała Elle. Wychodząc spojrzała na otwarte okno. "Może jestem nienormalna, ale na pewno nie dam się spławić przez jakąś tam dziewczynę", pomyślała.



Elle czuła się jak włamywacz. A co jeśli skończy w więzieniu? A tam. Riven na to nie pozwoli.
Była w kuchni. Niepewnie podeszła do drzwi. Następnym pomieszczeniem, była biblioteka. Stare regały były zawalone wieloma książkami.



Elle podeszła do jednego z regałów i sięgnęła po jeden z opasłych tomów. Lecz coś stwarzało opór. Szarpnęła za książkę i nagle regał głośno zgrzytnął. Nawet nie zauważyła, gdy była już w następnym pokoju.
"Niesamowite", pomyślała.



- Fenne, to ty?- głos dochodził za parawanu.
- Nie to ja, Elle- niepewnie odpowiedziała.
- Elle...proszę nie podchodź do mnie...chyba nie powinienem się z tobą przyjaźnić...nie powinienem...nie powinnaś interesować się moim za****ym życiem. Przepraszam, już nawet klnę. Już tak ze mną źle...
- Riven, nie mów tak.
- Elle, błagam, odejdź. Nie jestem odpowiednią osobą...dla ciebie...- głos Rivena był załamany.
Elle nie zamierzała wyjść. O nie. Zdecydowanym ruchem podeszła do parawanu. Jej oczom ukazał się straszny widok.
- Riven...co-co się to-bie sta-ło?- Elle pierwszy w życiu raz zaczęła się jąkać.
***


Skóra Riven była pokryta ohydnym odcieniem zielonego. Jego twarz była wykrzywiona w bólu. Unikał wzroku Elle. Ona z kolei milczała. Ręce jej drgały. Nie mogła znieść tego, że została okłamana.
- Co tu się dzieje?- Fenne pojawiła się nie wiadomo skąd. Szybko oceniła całą sytuacje.
- A ty skąd tu się wzięłaś? Z resztą to nie ważne. Riven, wiesz że muszę jej wymazać pamięć...
- Fenne proszę..- Riven wpatrywał się w Elle z niepokojem- to nie jest konieczne...



- Ach, Riven. Tak to jest jak się zadajesz z zwykłymi ludźmi- Fenne pokręciła ze smutkiem głową. Potem wszystko potoczyło się, za szybko by Elle mogła zrozumieć co się dzieje. Zauważyła tylko jak Fenne wyjmuje coś podłużnego z kieszenie, a potem oślepił ją nagły blask.
- No i co, zadowolona?!- wrzasnął Riven i posłał swojej siostrze wściekłe spojrzenie.
- Riven to...nie podziałało - Fenne wyszeptała- wiesz co to oznacza?
Obraz przed oczami Elle zaczął się zamazywać. Odleciała w ciemność.



Elle obudziła się. Nad nią, z niepokojem w oczach przyglądała się Fenne.
- Dobrze się czujesz?- zapytała z troską w głosie.
- Chyba tak- Elle próbowała przypomnieć sobie co się stało- moge się podnieść?
Fenne westchnęła.
- Może lepiej nie. Przeżyłaś szok i wolałabym żebyś odpoczęła. Czeka cię ważna rozmowa, w trakcie której dowiesz się dużo nowych rzeczy dla ciebie. Nie wiem jeszcze, jakby ci wszystko dokładnie wyjaśnić, byś zrozumiała.
Fenne podeszła do drzwi.
- Odpocznij- powiedział i zaraz potem wyszła.
Elle nie miała zamiaru odpoczywać. Chciała przeprowadzić tą rozmowę tu i teraz. Zeszła z łóżka.



Na ścianie naprzeciw niej wisiały trzy zdjęcia. Na jednym z nich, Fenne i Riven stali obok siebie i się przytulali. "Słodki widok", pomyślała. Na następnych zdjęciu też byli oni, ale już starsi. Twarze mieli zakryte jakimiś maskami i byli przebrani w eleganckie stroje. Byli zapewnię na balu. Ostatnie zdjęcie z kolei przedstawiało ich i jakiegoś rudego mężczyznę...




Drzwi skrzypnęły. Elle podskoczyła, ale w drzwiach stał Riven.
- Nie martw się. Nie przyszedłem tu żeby sprawdzić czy śpisz. Wręcz przeciwnie miałem nadzieje że nie, bo Fenne zabroniła mi cię budzić. Widzę, że oglądasz nasze rodzinne fotografie.
- A ja widzę, że jak zawsze mnie nie posłuchałeś i postanowiłeś nie dać swojej koleżance spać- Fenne znowu pojawiła się jakby znikąd. Spojrzała na Rivena karcąco.



- Skora aż tak bardzo nie chcesz odpoczywać Elle, to możemy porozmawiać o tym teraz.
Fenne wymaszerowała z pokoju, a za nią posłusznie udali się Riven i Elle. Gdy znaleźli się w kuchni, wzrok Fenne przeniósł się na Elle. Usiedli. Przez pewien czas nikt się nie odzywał.



- No cóż, od czego by tu zacząć...- zawahała się Fenne.
- Najlepiej od początku- wtrącił Riven. Fenne zmroziła go spojrzeniem. Nietrudno było zauważyć, kto rządzi w tym domu. Elle nie zdziwiłaby się, gdyby okazało się, że Fenne wyznacza Rivenowi szlabany.
- Widzisz, dzisiaj razem z Rivenem odkryliśmy że masz moc. Mówiąc dokładniej moc magiczną.
- W skrócie, jesteś wiedźmą- Riven powtórnie wtrącił.
- Jeszcze nie doświadczoną- uwzględniła Fenne.
- Tak się składa że razem z Rivenem zbadaliśmy twoją przeszłość. Okazuje się że pochodzisz z potężnego magicznego rodu. Twoja babka, Zahele poślubiła poza magicznego człowieka, Rica. Twoja matka była pozbawiona magicznych umiejętności. Umiejętności te bowiem dziedziczy się co drugie pokolenie.
- Jakiś kretyn wymyślił to, żeby na świecie nie było za dużo czarodziejów- wtrącił Riven. Fenne przewróciła oczami.
- Wybijasz mnie z rytmu, Riven- mruknęła.



- Trochę później, gdy twoja matka opuściła dom, twoi dziadkowie zmarli. Nikt z rodziny magicznej nie zdążył ci opowiedzieć o twoich magicznych korzeniach.
Elle wszystko mieszało się w głowie. Miała bardzo dużo pytań do zadania, ale nie wiedziała od którego zacząć. Nie wiedziała, czy to co powiedziała Fenne jest prawdą albo ile z tego jest prawdą.
- Dlaczego Riven jest zielony- Elle zaczęła od tego najgłupszego pytania.
- To są konsekwencje kontaktu z czarną magią. Myślałam że Riven już jej nie praktykuje. Przez lata próbowałam go z tego wyciągnąć. Czarna magia działa bowiem jak narkotyk. Wyjątkowo uzależnia i zmienia człowieka...
Elle patrzyła się na Rivena. Widać było, że ma do niego pretensje, a jednocześnie się o niego martwi.
- I co teraz- Elle doszła do wniosku, że rodzeństwo ma pewne zamiary, jeśli chodzi o nią.
- Ja mam osobiście dla ciebie parę propozycji- z uśmiechem odpowiedział Riven.
***


Jakie propozycje?- Elle była wyraźnie zainteresowana.
- Jedną z propozycji to udanie się w podróż, w której odkryjemy tajemnice naszego życie i nauczysz się magii. Druga to raczej nie propozycja, a wybór. Możesz zrzec się magii...
- Drugiej nie wybiorę na pewno. Za bardzo mi się to wszystko spodobało
- Z tą pierwszą trzeba uważać. Wiążą się z nią pewne konsekwencje- zaznaczyła Fenne.
- Rozumiem, że muszę zerwać kontakt z rodzicami?- domyśliła się Elle.
- Też, ale nie tylko. Wybierając się w podróż w nieznane, trzeba brać pod uwagę, że nie wie się, co się spotka. Na drodze mogą stać różnego rodzaju potwory i niekoniecznie, można wyjść z takiego spotkania żywo. W dodatku co niektóre potwory wyjątkowo lubią "ożywiać" trupy. Więc śmierć nie jest najgorszym co cię może spotkać.
Elle nie bała się tego. Życie pełne przygód było by dla niej nowością. Rodziców nie kochała. Była dość dziwnym dzieckiem. Nie zwyczajnym.
- Wybieram podróż w nieznane- zdecydowała. Na jej twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech. Była wyjątkowo zadowolona z tego, że wreszcie coś się w jej życiu zmieni. Fenne pokręciła głową.
- Jesteś tak samo nieodpowiedzialna, jak mój brat.
- Nieodpowiedzialni tego świata, łączcie się- zażartował Riven.
- Oj lepiej, żeby się nie łączyli. To by była apokalipsa dla porządnych ludzi.
Rozmowa zeszła na "lekkie" tematy. Czas leciał nieubłaganie. Za oknami pociemniało. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt że byli cały czas obserwowani...



Denisonowie nie zauważyli, że ich córka wróciła późno. Steven był w tej chwili najbardziej podnieconym biznesmenem na świecie, a Anne nieudolnie udawała że cieszy się ze stosunku. Elle prychnęła, gdy zajrzała do pokoju rodziców przez uchylone drzwi. Nędzne teksty Steva co najmniej ją zażenowały. Ale nie to liczyło się teraz najbardziej. Miała zbyt dużo powodów, aby być najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.



Pierwsze słoneczne promienie przecisnęły się do pokoju Elle. Ona, jak zawsze przy tych pierwszych promieniach, otwierała swoje błękitne oczy. Kąciki jej ust powędrowały do góry. Trudno było rozsądzić, co było promienniejsze. Jej uśmiech czy słońce. Elle rzadko się uśmiechała. Była na to za poważna. Ale, kto by się teraz nie uśmiechał? Nadszedł pierwszy dzień jej nowego życia. Życia, które niestety nie miało być tak piękne, jak przypuszczała. Ale ona na razie o tym nie wiedziała.



Zeszła na dół. Rodzice jeszcze smacznie spali. Na podłodze w salonie leżała rozerwana paczka prezerwatyw. Dalej w drzwiach do sypialni leżała jedna, samotna prezerwatywa.
- Czyżby, Stev coś zgubił?- na twarzy Elle pojawił się ironiczny uśmieszek. "Nie zdziwiłabym się, jakby okazało się że będe miała rodzeństwo", pomyślała.
Skierowała się w strone drzwi. Wyszła z domu. Dzień był piękny. Złote liście spadały z drzew. Słońce z kolei upozorowało ciepły, letni dzień. Riven siedział na jednej z huśtawek na placu zabaw. Gdy zobaczył Elle, na jego twarzy pojawił się równie promienny, co jej uśmiech.



- Widze, że jednak nie dostałaś szlabanu- stwierdził Riven. Skinął zachęcająco na Elle, by usiadła obok niego.
- Nie moi rodzice mieli dość gorącą noc- odpowiedziała- To trochę żałosne ale mój ojczym nawet nie umie się odpowiednio zabezpieczyć- Na twarzy Elle znowu pojawił się ten ironiczny uśmieszek.
- No to mamy problem
- A to czemu?- Elle nie rozumiała o co chodzi.
- Niedomyślasz się, że jeśli będziesz mieć siostre, to ona równie będzie miała magiczną moc?
- A jak to będzie chłopiec, to tej mocy nie będzie?
- To kolejny dziwny aspekt dziedziczenia mocy. Jeśli dziadek miał moc, to wnuk będzie ją miał. Jeśli babcia miała moc, to wnuczka. A jeżeli oboje, jak na przykład moi dziadkowie, to moc będą mieli i wnuk i wnuczka.



- Czyli, jeśli to będzie dziewczynka, to nasza podróż będzie musiała poczekać?- Stwierdziła z smutkiem Elle.
- Chyba nie chcesz zostawić swojej siostry samej?- Zapytał.
Cisza była potwierdzeniem jego słów. Przez chwile huśtali się razem w milczeniu.
- Ale nie trzeba będzie czekać aż dziewięć miesięcy?- zapytała z nadzieją.
- Ciąże można chyba jakoś przyspieszyć. Ale nie bedzie to tak szybko. Z pakowaniem możesz jeszcze poczekać.



Elle popatrzyła sie niebo. Pokryte było wieloma puszystymi chmurami. Wszystkie spieszyły się, jakby ktoś je gonił. Elle czuła się jak chmura, którą ktoś zatrzymał. Tylko ona nie mogła pędzić w nieznane...
***



Riven był w jakimś obcym domu. Pokój, w którym przebywał, zalewał mrok. Na jednym z foteli siedział ubrany na czarno mężczyzna. Miał zamknięte oczy. Uśmiechał się złowieszczo. W ciemności zalśniły jego śnieżnobiałe kły.
- Widzę, że w końcu mnie odwiedziłeś- zabrzmiał niski głos nieznajomego- Czekałem na ciebie bardzo długo...
Otworzył oczy. Miały barwę krwistego rubinu.
- Jesteś bardzo przystojny. Odziedziczyłeś urodę po swojej matce- mężczyzna podniósł się z fotela i wolnym ruchem zaczął krążyć w okół Rivena. Zbliżył się do niego.
- Nawet pachniesz tak zachęcająco jak twoja matka- słowa nieznajomego poraziły Rivena. Stał jak sparaliżowany.
- Nie bój się...nie skrzywdzę cię. Przynajmniej nie teraz- w głosie mężczyzny nie słychać było ironii.
- Widzisz chłopcze, chciałem cię poznać już wcześniej. Twoją śliczną siostrę także- słowa nieznajomego wywoływał u Rivena dreszcz.
- Co do twojej siostry, to odwiedziła mnie już wcześniej niż ty. W jej przypadku, jednak nie mogłem się powstrzymać. Wybacz, byłem za bardzo spragniony ludzkiej krwi...



Riven obudził się. Był zlany zimnym potem. Przez chwile siedział na łóżku w bezruchu, dopóki nie uregulował swojego galopującego oddechu. Spojrzał na łóżko Fenne. Jego siostra pogrążona była w głębokim śnie i nic nie wskazywało, że stała się ofiarą upiora z jego koszmaru. Odetchnął z ulgą. Po minucie wpadł w objęcia morfeusza...



Rano Elle była wypoczęta. Zraziło ją to, że musi znowu iść do znienawidzonej szkoły. Chciała mieć to z głowy. Pojechać w tą niesamowitą podróż w nieznane. Lecz przeszkodziła jej ciąża jej matki. Taka mała, głupia rzecz. Popatrzyła z niechęcią na szkolny mundurek leżący na krześle.
- Jak długo będziesz jeszcze mnie prześladować, potworze- mruknęła w stronę krzesła. Nie wiedziała jeszcze, że prawdziwy potwór czeka na nią i jej przyjaciół.
Przyzwyczaiła się już do codziennego odwiedzania Rivena o świcie. Czekał na nią, jak zawsze na huśtawce. Uśmiechnęli się do siebie. Kolejny wrześniowy, pełen ciepła dzień. Riven był cały w skowronkach. A Elle? Cierpliwa z natury, ale dnia ich podróży nie mogła się doczekać. Była bardzo chętna usłyszeć nowe wiadomości od Rivena.



- Wyglądasz na zmęczonego- zaczęła rozmowę Elle.
- Nie przywykłem do rannego wstawania, ale tylko wtedy mam wolność od Fenne- mruknął Riven.
- Czy Fenne zna już te sposoby na ciąże?- zapytała z nadzieją.
- Tak. Jak wrócisz ze szkoły to dostaniesz eliksir na rozpoznawanie płci. A potem, jeśli się okaże że to jest...
- To co?- przerwała Elle.
- To będzie można skrócić ciąże do trzech miesięcy...
- Tak długo- spojrzała na niego z ubolewaniem.
- Niestety...
Potem huśtali się razem w milczeniu. Nawet nie zauwarzyli, gdy była już 7:30 i nadjechał szkolny, żółty autobus.

***




Elle patrzyła na kuchenny blat. Z jednej strony stała zielona buteleczka z eliksirem, a drugiej strony kubek z kawą. Rozpoznanie płci będzie proste. Albo mamę rozboli głowa i wtedy to będzie dziewczynka, albo brzuch i wtedy to będzie chłopiec. A jeśli nie jest w ciąży to się nic nie stanie. "Żeby nic się nie stało, pomyślała. Z drugiej strony zawsze chciała mieć siostrze. Drugą bratnią dusze. Z resztą, nawet jeśli byłby to brat, to czy byłaby w stanie opuścić go? Elle wlała błękitną substancje do kawy. Płyn od razu zmieszał się z kawą i nie było śladu jego obecności. Siadła na kanapie. Mama miała być za 5 minut. Wyszła na chwile, wyrzucić śmieci. Pomyślała o wizji małej, młodszej siostry w ich podróży w nieznane. Musiałaby brać za nią odpowiedzialność. A może zostawiłaby ją tu i wrócić za 13 lat.



- Co tak siedzisz tu sama, Elle?- zapytała się Anne.
- Tak po prostu. Zrobiłam ci kawę.
- Naprawdę? A z jakiej to okazji?- Anne rozpromieniła się.
- Tak po porostu- rozmowa z matką była dla niej denerwująca.
Anne minęła ją i zbliżyła się do blatu, na którym leżała kawa. Wkrótce ciemny płyn zniknął w jej ustach. Elle czekała na efekt.
***


Elle siedziała na kanapie w bibliotece Fenne i Rivena.
- Więc, co robimy? Mamę od dwóch godzin boli głowa- stwierdziła bezradnie.
- Mamy jedno wyjście. Czekać- odpowiedziała Fenne. Siedzieli tak w milczeniu. Nikt nie lubi, gdy coś krzyżuje mu plany. Ale zawsze trzeba niedogodności jakoś sprytnie ominąć. A jak się nie da ominąć, to zająć się czymś innym.
- No więc, Elle pewnie chciałabyś trochę więcej o nas się dowiedzieć- zapytała z uśmiechem Fenne. Blond włosa pokiwała głową.
- Widzisz, każdy czarodziej ma w życiu pewien okres. Podczas niego podróżuje po świecie ucząc się od starszych i bardziej doświadczonych. W zapłatę za naukę pomaga się im w pracach domowych. Sprzątając, gotując, opiekując się dziećmi. Jest to wspaniały zwyczaj, gdyż młodzi ludzie uczą się odpowiedzialności, umiejętności magicznych oraz mają z tego okresu wspaniałe wspomnień. Okres ten nazywa się "chérie vivre". Czyli po łamanym francuskim "droga życia". Oboje razem jesteśmy w trakcie swojej chérie vivre. Chcieliśmy razem zobaczyć z bliska jak żyją zwykli ludzie. Mieliśmy zamiar spędzić jeden z pięciu lat swojego chérie vivre właśnie żyjąc w środowisku "śmiertelników". Ale "drogi życia" nie da się zaplanować do końca. Spotkaliśmy ciebie i plany będziemy musieli zmienić. Zamiast podpatrywać śmiertelników, zostaniemy nauczycielami. Nie wiem jak nam to wyjdzie. Będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość.
Fenne i Riven wydawali się szczęśliwi. "Może i ja powinnam się cieszyć?", zapytała sama siebie Elle. W końcu nie na co dzień spotyka się czarodziejów z prawdziwego zdarzenia.

***



- Steven, mam migrenę- wydarła się Anne.
- A to moja wina- odpowiedział Steve.
- No jasne, że twoja. Myślisz, że od czego może mnie boleć głowa?
- A wiesz kotku co jest najlepsze na migrenę?- zamruczał Steve.
- Ty to tylko o jednym myślisz- Anne pokręciła z rezygnacją głową i wyszła z pokoju.

***
To była pierwsza lekcja magii. Elle nie radziła sobie najlepiej.
-To nie tak- Fenne zasłoniła twarz dłońmi- musisz się skupić na tym co chcesz zrobić.
- Elle dopiero, co trzeci raz spróbowała, a ty już się czepiasz- złajał siostrę Riven.
- Przepraszam, ja nie nadaje się na nauczyciela.
Fenne wyszła z pokoju. Jej brat uśmiechnął się do Elle.
- Mam pewien pomysł. Szybko opanujesz tą umiejętność, ale pójdziemy gdzie indziej.
- Gdzie?- zapytała zaciekawiona.
- Niespodzianka- Riven uśmiechnął się zawadiacko.



Stali przed jakimiś drzwiami.
- Przedstawiam ci drzwi westchnień. Za chwile poznasz słodki smak korzystania z tego wspaniałego wynalazku. A teraz zamknij oczy i wyobraź sobie wymarzone dla ciebie miejsce. Takie w którym mogłabyś wiecznie spędzać czas.
Elle zamknęła oczy. Zobaczyła las. Był pełen kwiatów, krzaków i wierzb płaczących. Na środku znajdowało się jezioro. Było to piękne, tętniące życiem miejsce.
- Gotowa?- zapytał Riven.
- Gotowa.
- Teraz otwórz drzwi i wejdź pierwsza.
Elle otworzyła drzwi. Przed nią było miejsce z jej marzeń. To samo jezioro, kwiaty. Było idealnie.
- Co to za miejsce?- zapytała podekscytowana Elle.
- Twoje wymarzone. To właśnie moc drzwi westchnień. Materializuje marzenia.
Rozglądali się po polanie. Elle podeszła do jeziora popatrzyła w swoje odbicie w tafli.



- Chcesz wiedzieć po co cię tu zabrałem?- zapytał Riven. Usiadł na trawie. Jasnowłosa poszła w jego ślady.
- Oczywiście- uśmiechnęła się radośnie. Mogli tu robić tyle wspaniałych rzeczy. Riven na pewno ma pełno planów.
- Przeprowadzimy dalszą część lekcji- odpowiedział tonem surowego, doświadczonego nauczyciela. Elle zrzedła mina. Riven roześmiał się.
- Spokojnie. Obiecuje, że nie długo będzie ci to sprawiać przyjemność. Ale, najpierw trzeba popracować.
Wskazał na drugi brzeg jeziora.
- To będzie twój cel w teleportacji.
- Żartujesz. Przecież ja wpadnę do wody, to dla mnie za daleko- Elle spanikowała.
- Dlatego będziesz mieć większą motywacje- uśmiechnął się Riven.
- Nie ma mowy- zobaczyła wizje siebie na środku jeziora.
- Kto tu jest nauczycielem, ja, czy ty?
- Ty- mruknęła.



Popatrzyła na drugi brzeg. Skupiła się na tym jak bardzo chce dostać się na drugą stronę. Wyobraziła sobie siebie, dokładnie w tym miejscu i wypowiedziała magiczne słowa.
- Teleportus.
Do brzegu pozostało zaledwie dwa metry. Wylądowała z pluskiem w wodzie. Gdy wynurzyła się z wody, usłyszała śmiech swojego nauczyciela.
- Nie martw się za którymś razem ci wyjdzie- po chwili z gracją wylądował na drugim brzegu.
Elle wygramoliła się na brzeg.
- Szpaner- mruknęła. Pomimo tego, że była cała mokra stwierdziła, że spędzania czasu z nowym przyjacielem sprawia jej nadludzką radość. Mało było chwil w jej życiu tak radosnych jak ta. Uśmiechnęła się do Rivena. "Teraz czas na zemstę", pomyślała. Kucnęła, i mocno ochlapała wodą z jeziorka swojego przyjaciela.
- Jeśli myślisz, że uda ci się z tego wyjść sucho, to się mylisz- Elle roześmiała się szczerym głośnym śmiechem. Razem z Rivenem spędzili niesamowite popołudnie.
***


Na karku poczuła czyiś chłodny jak lód oddech. Stała naprzeciw skąpo zdobionego lustra. Lecz w odbiciu zobaczyła tylko siebie.
- Piękniejsza niż matka, kto by pomyślał- osoba za nią głośno oddychała. Fenne stała jak sparaliżowana. Nie miała odwagi spojrzeć za siebie,
wpatrywała się więc tępo w odbicie w lustrze.
- Kim jesteś?- zapytała.
- Trudno określić. Niektórzy nazywają takich, jak ja, innym wcieleniem szatana. Mnie osobiście rażą takie uwagi- zabrzmiał głos nieznajomego.
- Jestem czymś gorszym- szepnął jej do ucha.
Fenne próbowała krzyczeć . Ale z jej ust wydobyło się tylko przytłumiony bełkot.
- Cicho, nie psuj tak pięknej chwili, jak zakochanie się. Z każdym razem zdaje mi się że kocham kogoś pierwszy raz. Dlatego moje życie
jest idealne. Nie czuje tęsknoty, gdy ukochana osoba ginie. Nie gryzie mnie sumienie, gdy ukochana osoba ginie...z mych rąk.
Usta Fenne zaczęły drgać.



Osoba za nią ujęła ją w talii. Fenne zamknęła oczy. Nie chciała wiedzieć co będzie się dziać dalej.
Poczuła, że nieznajomy zaczyna ją całować. Nie broniła się. I tak była tak bezbronna, ale oprócz tego poczuła, jakby pierwszy raz...
pokochała kogoś.

***




Minął miesiąc z kawałkiem odkąd Riven i Elle się poznali. Nadal wchodzili za drzwi westchnień, a Elle robiła coraz większe postępy w nauce
magii. Gdy już w pełni opanowała umiejętności teleportacji, ich wizyty w "urojonym świecie" miały trochę inny charakter.
- Czemu właściwie ludzie nie żyją za drzwiami westchnień?- zapytała Elle, przypatrując się chmurom leniwie sunącym do przodu.
- Po pewnym czasie, ludzi dotyka silne uczucie tęsknoty za bliskimi. Wraca więc do realnego świata. Nie można zabrać kogoś za za drzwi
westchnień, gdy miejsce odbiega od tego kogoś marzeń. Każdy ma trochę inne wyobrażenia dotyczące idealnego świata. Ja, gdy byłem młodszy,
idealny świat wyobrażałem sobie jako kranie, która cała zbudowana jest ze słodyczy. W rzekach, zamiast wody płynęła czekolada,
góry zbudowane były z budyniu. Potem moje wyobrażenia uległy nieco zmianie. Fenne, z kolei nigdy nie chciała mi opowiedzieć, jak wygląda jej
miejsce za drzwiami westchnień. Twierdzi, że to za intymne pytanie.
- A, ty?- Elle popatrzyła w oczy Rivenowi.
- Co ja?
- Jakie ty masz teraz wyobrażenia?
Riven spuścił wzrok i lekko się zarumienił.
- Fenne ma racje, to za bardzo intymne pytanie.

***



Anne wypiła koktajl nisko kaloryczny. Jej brzuch lekko się zaokrąglił, co oznaczało, że trzeba przejść na dietę. Po wypiciu koktajlu, wgramoliła się na rowerek do ćwiczeń.
- Jeśli nie chce, żeby Steven był moim ostatnim mężem, musze o siebie zadbać- powiedziała do siebie.

***




Fenne rozmyślała nad swoim snem. Nigdy za bardzo nie przejmowała się tym, że jest samotna. Przez całe życie opiekowała się Rivenem.
Zastępowała mu matkę. Nauczyła się dzięki temu odpowiedzialności i dojrzała szybciej niż jej rówieśnicy. Tymczasem, wszelkie miłosne
zdarzenia przemknęły jej koło oka. Pomyślała sobie o tych paru chłopcach, którzy chcieli czegoś więcej w znajomości z nią. Ona zawsze
odmawiała, twierdząc, że nie ma ochoty na stały związek. Riven, z kolei szukał wytrwale miłości, ale nigdy nie mógł zaznać tej przyjemności.
Teraz role się odmieniły. Fenne zdarzyła zauważyć co się dzieje między Elle i Rivenem. Ich stosunki z każdym dniem się pogłębiały.
Zobaczyła wizje. Ona, jako stara panna siedząca w fotelu bujanym oraz wciąż zakochani w sobie Riven i Elle razem na kanapie, patrzący sobie
głęboko w oczy. Obok nich gromadka bawiących się dzieci. Wzdrygnęła się. Oby sprawy w jej życiu nie potoczyły się tymi torami.

***




Cinthian siedział w barze, szukając swojej następnej ofiary. Uśmiechnął się z przekąsem. Ofiary w dosłownym znaczeniu. Kim był Cinthian?
Trudno określić. Casanową, który co miesiąc podbija serca kolejnych mieszkanek Pochmurnych wzgórz? Zagubionym artystą? Nowym mieszkańcem,
co skrywa mnóstwo tajemnic ? Każde z tych zagadnień miały w sobie trochę prawdy. Nikt jednak nie chciał zgłębiać sekretów tej
dziwnej postaci. Coś było w nim odstraszającego.
Jego wybór padł na szatynkę, samotnie podpierającą ścianę. Miała długie włosy, ubrana była w skromną sukienkę. Jej wzrok niepewnie błądził
po ścianach.
"Takim, to najłatwiej zawrócić w głowie", pomyślał Cinthian. Zmierzwił swoje kruczoczarne włosy, podwinął rękawy swetra i ruszył w jej kierunku. Był on niesamowicie pewny siebie, jak każdy "stwór" jego pokroju.



- Witam panią, co taka piękna kobieta robi sama w tym miejscu?
Szatynka spojrzała nieśmiało na bruneta. Jej oczy zalśniły pewnym blaskiem. Blask ten, pokazał Cinthianowi, że ofiara wpadła w jego sidła.
Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale zaraz je zamknęła i jej twarz oblał słodki, jasno-różowy rumieniec.
- Może da się pani zaprosić na kolacje?- zapytał i puścił do niej perskie oko.
Dziewczyna kiwnęła głową na znak zgody. Cinthian podał jej rękę. Kolejna zauroczona, naiwna i bezbronna. Takich, jakich było już wiele.
Jednak bladoskuremu gra, w której zawsze zwyciężał, jeszcze się nie znudziła. Prowadząc za rękę nieśmiałą szatynkę,
myślał o kolejnym miesiącu, spędzonym z chwilową ukochaną.
***


Było już ciemno. Elle stała naprzeciw pięknego jeziora. W jego tafli obijała się jej jasna twarz. Była, jakby starsza. Włosy miała rozpuszczone na ramiona. Popatrzyła na niebo. Nie było na nim żadnej gwiazdy ani chmury. Zdobił je jedynie księżyc w pełni. Nie znała tego miejsca. Pomyślała, że nigdy nie widziała czegoś piękniejszego. Usłyszała za sobą kroki. Chciała się odwrócić, by sprawdzić, kto nadchodzi. Nie mogła jednak odwrócić wzroku od gładkiej tafli jeziora.



Osoba była już bardzo blisko. Stała za nią. Lecz jej odbicia w tafli jeziora, Elle nie dostrzegła.
- Piękne noc, nieprawdaż?- był to głos Rivena. Elle odwróciła się. Stali teraz naprzeciw siebie. Riven był jakiś inny, jego oczy były rubinowe, a skóra nienaturalnie blada, jak księżyc, co świecił na nimi.
- Co ci się stało?- zapytała Elle z troską w głosie.



- Nic, ukochana. Tylko twoje piękno mnie oślepiło- Elle chciała odpowiedzieć, ale jego wargi wpiły się w jej. To był pierwszy ich pocałunek. Całkowicie się jemu oddała. Gładził jej blond włosy. Zamknęła oczy. Czuła się wspaniale. Coś jednak zakłóciło jej spokój. Poczuła, jak coś wbija swoje ostre, jak brzytwa zęby w jej delikatną szyje...

***



Obudziła się. Jej wzrok spoczął na dziurze w tapecie. Była sama w swoim małym pokoju. Spojrzała przez okno. Na bezgwiezdnym niebie świecił blady księżyc w pełni. Zadrżała. Oznaczało to nie wszystko w jej śnie było chorym wymysłem jej bujnej wyobraźni. Zegar na ścianie wskazywał przed trzema minutami była północ. Przetarła oczy drżącymi dłońmi. Zarzuciła jasne włosy do tyłu i jeszcze raz popatrzyła w wielki miesiąc* na niebie. Kilka głębokich wdechów pozwoliło jej częściowo opanować strach. Lecz nie na tyle, aby znowu dać się porwać koszmarom.



Podeszła do biblioteczki. Nerwowo przerzucała kolejne tomy. "Romeo i Julia", parę innych dramatów Shakespeare, jakaś książka zapożyczona do Anne, w której akcja opierała się głównie na przelewaniu krwi, nowoczesna wersja Odysei, o tajemniczym tytule oraz mroczne historie o paleniu czarownic oraz o francuskich sektach. Usiadła ze zrezygnowaniem na podłogę. Nie tego szukała. Chciała poczytać o czymś co nie kończy się źle.

***



Tak, to właśnie ta noc. Vivienne przypomniała sobie o tym co dzisiaj miało się stać. Popatrzyła z obrzydzeniem na swoją bladą skórę. Dla kogoś obcego, mogła być kimś, kim nie była. Rzeczywistości, można by rzec, że jest pół-potworem. Tak, też siebie nazywała. Blada skóra to nic, ale te okropne oczy drapieżnika. Nienawidziła siebie za to kim była. Nienawidziła siebie za to, że była. Oraz nienawidziła swego ojca, za to, co miał zrobić i co robił od wieków. Zerknęła ze zrezygnowaniem za okno swojej komnaty. Cofnęła się szybko. Oni już tam byli. Ona zauroczona względnie pięknym jeziorem oraz odbiciem księżyca w jego tafli.



Wystarczył miesiąc. Tylko miesiąc, aby los tej dziewczyny został z góry przesądzony. Jakże była naiwna! Myślała, że takie typy, jak Cinthian, są królewiczami z bajki? Jeśli tak, to to jest ta zła wersja bajki. Tu nie ma szczęśliwego zakończenia. Nie ma morału. Jest tylko krwawy finał, który nie powinien się zdarzyć. Tak w sumie, to nawet ta dziewczyna nie skończy aż tak źle. Zakochała się. Spędziła pewnie najszczęśliwszy miesiąc życia. Nie musiała całego życia spędzić w strachu. Nie była tą przeklętą. Nie musiała się ukrywać przed zwykłymi ludźmi, którzy by przed nią uciekli. Nie miała też świadomości, że oto lada chwila, może paść ofiarą swojego własnego ojca. Umrze dość szybko. Nawet nie zdąży się pewnie zorientować. Umrze, tak jak i wielu umiera w tej chwili. Czy śmierć, w takim razie, jest najgorszym losem? Dla Vivienne śmierć byłaby zbawieniem. Choć właśnie jej się najbardziej obawiała.

***



Riven przyglądał się Elle w zaniepokojeniu. Odnosiła się do niego dziwnie chłodno, a jej oczy nie wyrażały żadnej z pozytywnych emocji. Świtało. Przyszła do niego wyjątkowo wcześnie. Jakby miała jakiś ważny powód. Ale najwyraźniej nie chciała go zdradzić, bo stała obok niego wciąż milcząc. Była nieobecna duszą. Skierowała swój wzrok na jego szare oczy. Przez chwile lustrowała go wzrokiem, jakby chciała sprawdzić, czy przypadkiem czegos przed nią nie ukrywa.
- Czy mógłbyś wyjawić mi całą swoją historie- cicho zwróciła się do Rivena akcentując słowo "całą".
- Trudno mi to mówić, ale nie mogę pochwalić się całkowitą znajomością mojego pochodzenia.
Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
- Nierozumiem skąd u ciebie nieufność- mruknął Riven.
- Zrobiłem coś źle?- zapytał zmartwiony.
Elle nie odpowiedziała. Patrzyła na niego znacząco. Wyraźnie dawała mu do zrozumienia, że chce aby zaczął swą historie.
- Nigdy ci o tym nie mówiłem, ale ja i Fenne jesteśmy sierotami. Dopadł nas ten smutny los, że nie udało nam poznać naszej matki. Zmarła zaraz po naszym porodzie.
Riven przez chwile nic nie mówił. Wyraz twarzy Elle troche złagodniał.



- Ojciec podobno nie nadawał się do opieki nad nami. Niedługo trwał nasz pobyt w sierocińcu. Z jakiś powodów zaadaptował nas wspaniały człowiek. Nie dość, że okazał się pełnym ciepła i miłości opiekunem, to jeszcze do tego był świetnym czarodziejem. Tak więc razem z Fenne otoczeni byliśmy miłością i troską. Nauka magii przychodziła nam bardzo łatwo. Nie mieliśmy jednak dostępu do ponurych zakamarków magii, którą stworzyli zwyrodnialcy tego świata.



Ja byłem wyjątkowo upartym dzieckiem i wykradłem kiedyś gnomom księgę z czarną magią. Okazało się, że magia ta ma wielką moc i jest lepiej przyswajana.
- Lepiej przyswajana- mruknął pod nosem i zaśmiał się gorzko.
Elle przyjrzała mu się uważniej. Na jego twarzy malował się ból. Jakby żal, za to, jak kiedyś postąpił.
- Magia ta uzależniała. Im dalej w nią brnąłeś, tym gorsze rzeczy wyprawiałeś. W końcu zadawałeś ból swoim najbliższym.
Riven westchnął ciężko. Przez długą chwile milczał. W jego oczach malowało się cierpienie.
- Czy ty zrobiłeś coś...komuś?- zapytała się nieśmiało Elle.



- Niestety tak. Była to rzecz, której najbardziej żałuje w całym moim życiu. Gdy mój przybrany ojciec, Merlen dowiedział się co "wyprawiam" bardzo się zdenerwował. Ja się zbuntowałem. Czarna magia działała na mnie już wtedy na tyle mocno, że nie zdawałem sobie sprawy, co się ze mną dzieje. Powiedziałem, że ogranicza nas i nie pozwala się rozwijać. Gdy chciał mi odebrać księgę, zrobiłem coś okropnego.
Znowu zastopował swoją opowieść. Ukrył na chwile twarz w dłoniach. Po chwili jednak z zakrytą twarzą, jakby się bał, że ktoś go uderzy, zaczął znowu opowiadać.
- Rzuciłem na niego ciężki urok. Gdybym go trafił w serce, na pewno by już nie żył. Lecz czar trafił w jego nogę. Fenne w porę zainterweniowała.



Gdy Merlen się pozbierał się wyrzucił mnie z domu. Nie mam do niego o to pretensji. Należało mi się. Na szczęście miałem siostrę, która wyjaśniła naszemu "wujkowi", że musi się mną opiekować i nawrócić. Merlen powiedział jej wtedy, że zawsze ją ugości, ale mnie do domu nie wpuści. Gdyby nie Fenne to zostałbym na świecie sam. Zawsze, gdy się z nią pokłócę, czuje niesamowite wyrzuty sumienia. Czuje się wtedy taki niewdzięczny. Co ja bym bez niej zrobił...



Znowu zamilkł. Utkwił swój wzrok w podłodze. Elle odgadła, że to koniec historii. Było jej głupio, że wierzyła w jakiś idiotyczny sen. Poczuła, że współczuje Rivenowi.
- Nigdy nie próbowałeś go przeprosić?- zapytała niemal szepcząc.
- Chciałem, ale bałem się jego reakcji, odrzucenia, niechęci. Gdybym dowiedział się jak bardzo mnie za to nienawidzi, nie wiem ,czy mógłbym się pozbierać.
Trwali razem w ciszy. Niektórzy mówią, że cisza wyraża tyle ludzkich emocji, więcej nawet niż słowa. Gdy Elle z Rivenem zerkali na siebie przekazywali sobie tyle niewerbalnych wiadomości, których zapewnię nie umieli by ująć w słowa.
***


Po dniu pełnym wątpliwości, czasami żalu, niepokoju i niepewności, Elle nareszcie czuła się szczęśliwa. W łóżeczku leżała mała istotka. W jej błękitnych oczach Elle zauważyła ufność i wiarę, że będzie dobrze. Że obie sobie poradzą w nowym świecie. Świecie choć bardziej interesującym, to znacznie bardziej niebezpiecznym. Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Anne nigdy nie lubiła dzieci. Były dla niej przeszkodą w wygodnym życiu. Teraz ta przeszkodą zostanie usunięta.
- Może jednak chcesz zobaczyć matkę?- zapytała Elle z czułością swoją młodszą siostrę. Fenne opowiadała jej, że zawsze brakowało jej matki, pomimo, że jej nie znała.

A może nie warto robić tego małej? Może lepiej, żeby wychowała się normalnie?

Tak właśnie myślała. Ale to już przeszłość. Temu dziecku jest co innego pisane.

***



7:15. Anne wydziera się na cały dom. Szybka ewakuacja, telefon do szkoły Elle, z prośbą o zwolnienie. Steven upuszcza kluczyki, a następnie szuka je w śniegu. Anne wykrzykuje obelgi. Elle jest pełna wątpliwości.

7:50. Są w szpitalu. Położna uspokaja Anne, która żąda natychmiastowej cesarki. Okazuje się to zbędne.

8:08. Na świat przychodzi nowe dziecko. Anne zaprzecza, że widok całego we krwi noworodka jest wspaniałym przeżyciem i odwraca twarz. Położna rezygnuje z pogawędki z tak krnąbrną pacjentką.

***



- Jesteś pewna?
- Nie.
- Chcesz tego?
- Nie wiem.
- Co robimy?
- To co trzeba...
- Ręce ci się trzęsą- zauważa Riven.
- Wiem.
- Na pewno?
- Tak.
- Pamiętasz słowa?
- Tak. Riven?
- Co?
- Nie zadawaj więcej pytań.
- Dobrze.

***



- Jak to nie ma mojego dziecka?!?!
- Proszę się nie denerwować, pani córki zagubiły się pewnie w szpitalu. Przy takiej ilości korytarzy, to bardzo prawdopodobne.
- Co! Ale..to..znaczy..Elle też nie ma?!?!
- To pani nie wiedziała?
***



- To na pewno to miejsce?- zapytała Elle z powątpiewaniem. Znajdowali się na gorącej pustyni. W okół nich nie było widać cienia żywej duszy. Słychać było tylko szmer wiatru poruszającego ziarnka piasku.
- Czarodzieje lubią samotność- zażartowałˆ Riven- masz racje. To nie to miejsce. Musiałem pomylić współrzędne. Nigdy nie byłem dobry w teleportacji daleko zakresowej.
- A jednak- Elle uśmiechnęła się złośliwie.
- Co?
- Ty też masz z tym problem.
Riven rzucił jej speszone spojrzenie. Nie ma nic gorszego dla nauczyciela, niż wytknięcie błędu przez ucznia.
- Teleportus allemigo- rzuci szybko.



Tym razem dotarli na miejsce. Otaczała ich gęsta puszcza. Riven szybko dostrzegł wąską dróżkę, i ruszył jej śladem. Po chwili przedzierania się przez krzaki, ukazała im się mała chatka. Patrząc na nią, Elle przypominały się różne baśnie o zamieszkujących takie domki driadach, elfach, czarodziejkach.
- Urocza chatka- stwierdziła.
- Zobaczymy, czy w środku nadal jest tak uroczo- dodał sarkastycznie Riven.



Weszli do środka. Ujrzeli czarnowłosą dziewczynę odwróconą do nich plecami. Na dźwięk skrzypiących drzwi, odwróciła się i posłała im pogodny uśmiech.
- I jak?- zapytała- starałam się jak najlepiej odmienić te miejsce. Strasznie się ten nasz domek zapuścił przez te parę lat. Wyszło jako tako.
Elle rozejrzała się. Stała tu wygodna biała kanapa, a naprzeciw wielka plazma. Całe wnętrze miało wiejski wystrój z nutką modernu.
"Jako tako". Elle stwierdziła, że w takim czasie nie potrafi nawet doprowadzić własnego pokoju do ładu.
- Tak w ogóle, to co to za miejsce?
- Las we Francji.
- Dlaczego akurat tutaj?
- No cóż. Tu mamy siedzibę. Inne domy sprzedaliśmy albo spaliliśmy, jeśli zostawiliśmy tam ślady magii.
- A co z tą chatką?
- Mało kto chciałby mieszkać w środku puszczy. A po za tym...
- Co?- Elle popatrzyła na rodzeństwo. Wymieniali speszone spojrzenia.
- Wybraliśmy to miejsce ponieważ...- zaczął Riven.
- ...Jest tu naprawdę uroczo- przerwała Fenne- na pewno chcesz zobaczyć swoją siostrzyczkę. Powinna się już obudzić, trzeba by się nią zająć. Chodźmy na górę. Riven, zrób coś do jedzenia.
Weszły po schodach i udały się do pokoju naprzeciwko. Był to ciasny pokoik z niebieską tapetą. Siostrzyczka jasnowłosej leżała w łóżeczku pod oknem.



- Co ukrywacie?
Fenne stała bez ruchu. Milczała.
- Wiem, że nie przyjechaliście tu bez powodu. To jest chérie vivre. Czas odkryć i przygód. Nie przyjechaliście tu, tak jak przyjeżdżają emeryci. Dla ciszy i spokoju.
Fenne nadal milczała. Westchnęła.
- To dla nas trudne. Przez wiele lat nie mogliśmy poruszać pewnych tematów. Takie nasze Tabu. Gdy nie rozmawialiśmy o tym, nie było nam przykro. Trudno było mi zagadnąć o to Rivena. Jemu trudno było odpowiedzieć. Jeszcze trudniej będzie powiedzieć tobie, jako niewtajemniczonej osobie.
- Czy nie jestem już z wami odpowiednio blisko?
- Jesteś i dlatego powiem ci to, zamiast dalej ukrywać. Wykryliśmy grób matki w okolicy. Chcemy dowiedzieć się o niej prawdy.
***


- Wybierzemy się dzisiaj na spacer- zadecydował Riven. Wszyscy siedzieli w kuchni. Niebieskooka ślicznotka (tak ją nazywała Elle) leżała na dywanie i wpatrywała się w oczy siostry. Elle z kolei siedziała na kanapie obok i oglądała jakiś nudny sitcom w telewizji. Obok niej znajdowała się Fenne, ale jej wzrok był zajęty wpatrywaniem się w okno w jakiś daleki punkt.
- Co masz na myśli?- przerwała cisze Elle.
- Miłą przechadzkę po lesie, w poszukiwanie źródeł, jagód i innych skarbów natury- uśmiechnął się Riven.
- Ja zostanę z malutką- stwierdziła Fenne- nie mam dzisiaj ochoty ruszać się z domu. Życzę wam udanego spaceru.



Myślę, że Fenne miała naprawdę powody by żałować. Dzień był bowiem prześliczny. Słońce otulało promieniami każde żywe stworzenia, a cichy szmer wiatru uspokajał każdego, co wsłuchał się w jego słowa. Niewątpliwie, był to dzień idealny do przechadzek.
Riven i Elle wyszli z domu i zmierzyli dróżką. Przy wielkim dębie zboczyli z niej, a następnie szli dalej wśród drzew na których opierał się bluszcz. Przez całą drogę milczeli wsłuchując się śpiew ptaków.
- Jakie zamierzasz nadać imię swojej siostrze?- odezwał się w końcu czarnowłosy.
- Nie wiem- odpowiedziała cicho Elle- moja matka inspirowała by się pewnie na pisemku o modzie, tak jak w moim przypadku. Dała mi imię swojej ulubionej projektantki. Elle Smithson. Nie chciałabym żeby tak było w u małej. Jej imię powinno do niej pasować, albo chociaż pochodzić z od kogoś wspaniałego. To jak nazwanie własnego dziecka, Riven.
- Jakoś musisz się do niej zwracać. Dla każdego było by to...a co to do diabła jest???



Riven rozsunął gałęzie. Znajdowało się tam, jakby lustro przedstawiające jakieś miejsce. W portalu znajdowała się czarna wieża usytuowana obok niewielkiego jeziora. Portal pobłyskiwał srebrną poświatą, kusząc każdego, aby zatopił się w nim. Tafla lekko falowała, jakby była jakimś płynem.
- Możemy tam wejść?- zapytała się Elle robiąc krok w przód. Nie odrywała oczu od portalu, jakby była zahipnotyzowana. Riven mocno odciągnął ją od tego zamiaru.
- Elle uważaj!- ostrzegł- to może być niebezpieczne. Nie wiemy co tam jest. To może być pułapka!
Elle potrząsnęła głową, wybudzając się z transu.
- To było niesamowite. Prawie słyszałam jak to lustro mówiło do mnie: „Wejdź, odwiedź mnie!”
- Lepiej by było jakbyśmy zostawili to coś w spokoju. Chodź Elle.
Pociągnął ją za rękę, lecz ona pozostała na miejscu, spuszczając wzrok.
- Riven, a co jeśli tam jest ten grób waszej matki?- spojrzała mu w oczy- wątpię żeby był gdzieś tu, wśród krzaków i pokrzyw. Tu nie ma nawet żadnych ruin. A ty naprawdę chciałeś go zobaczyć.
Riven zerknął na portal. Jego tafla zachęcająco zafalowała. Szybko odwrócił wzrok.
- Nie jestem specjalistą, ale słyszałem dużo o portalach. Nie jestem pewien czy to najlepsza decyzja. W razie czego, będziemy musieli się szybko wycofać. Jasne?
- Oczywiście.
Riven popatrzył na tafle i zanurzył się w niej. Tafla zafalowała, przepuszczając go, ale zaraz znowu było widać obraz wieży i jeziora. Elle zrobiła duży krok, przymknęła oczy. Bała się, sama nie wiedziała czego. Przechodząc poczuła, jakby lekkie muśniecie wiatru. Za chwilę stała koło Rivena uśmiechając się. On z kolei rozglądał się w zaniepokojeniu.



Byli w jakimś dziwnym miejscu. Otaczało ich pare drzew ale to nie one zwracały uwagę. Zwracało natomiast dziwny, niepokojący zamek.
- O co chodzi?- zapytała
- Coś mi tu nie gra- rzekł dalej się rozglądając- chyba lepiej by było jak byśmy się tu nie wchodzili.
Elle też coś takiego czuła, ale w chwili gdy mieli wrócić z powrotem, dostrzegła coś co przykuło jej wzrok pod jedną z wierzb płaczących.
- Riven! Spójrz! Tam!- krzyknęła podekscytowana i pobiegła w tamtą stronę. Czarnowłosy pobiegł za nią. Dobiegli do miejsca pod brzozą, gdzie znajdował się mały, dość stary nagrobek. Na nagrobku widniały słowa:
„Dla tej, co kochała dwa razy i dwa razy umarła. Dla Sonny”

Wpatrywali się długo w ten napis. Riven dotknął kamienia, lecz zaraz cofnął rękę jakby się poparzył. Z jego oczu wypłynęły dwie samotne łzy. Elle ścisnęła mocno jego rękę.
Jeśli kiedyś spotkało was coś przykrego, to z pewnością nie lubicie do tego wracać. Z pewnością czujecie jakby coś wbiło wam się w serce. Nie jest to przyjemne uczucie. Tak w tej chwili musiał się czuć czarnowłosy..
- Wracajmy już. Nie chce wiedzieć co oznacza ten napis i co to za miejsce. Fenne pewnie też by nie chciała. Z pewnością.
- Masz racje Riven- stwierdziła smutno Elle- lepiej stąd iść.
- Widzę, że mamy gości- zza siebie usłyszeli męski głos o złośliwym tonie. Wzdrygnęli się, chociaż sami nie wiedzieli dlaczego.




Dzisiaj stronę odwiedziło już 4 odwiedzający (6 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja