Strona Główna
Kontakt
Co nowego ?
Poradniczki i triki
Dom do wybudowania 1
Dom do wybudowania 2
Kody na uśmiercenie sima
Pomocne Kody
Imiona dla Simek
Imiona dla Simów
Foto-Story : Otwórz oczy
FotoStory : Wspomnienia wracają
Książka Kucharska naszych Simów
Rodzinki do stworzenia
Blogi Simo-Maniaków
Kosmici w The Sims 2
FotoStory
=> Foto-Story : Na krańcu Świata
=> Konkurs na najlepsze FOTOSTORY
=> Fotostory : wielka południowa ziemia
=> Fotostory : Masakra na ulicy Brzozowej
=> FotoStory : Prawdziwa miłość
=> Fotostory o bliźniaczkach Olsen
=> FotoStory : Zaufaj Magi
=> FotoStory : Życie Wampira
Kariery zawodowe Simów
Szybkie zbory i opalenizna
Sposoby na śmierć Sima i kolory duchów
Prawda o Belli Ćwir
Klub Ogrodnika
Poradnik dla poczatkująch
Nowe imię dla sima
Co powinno się znajdować w domu każdego Sima?
Zdjęcia Simów
Nina Kaliente
Jak radzić sobie w The Sims 3.
Jak zrobić własne rzeczy do Sims 2?
Soki
O THE SIMS

''Wielka południowa ziemia''



W niewielkiej wiosce, na skraju lasu, nieopodal małego jeziorka stała mała drewniana chata, w której swój szczęśliwy żywot wiodła rodzina Stokrotka.
Państwo Maria i Eustachy Stokrotka byli biednymi ludźmi, bez wykształcenia, którzy utrzymywali siebie i swoja jedyną córkę – Dolores, z pracy własnych rąk. Uprawiali warzywa w przydomowej szklarni, którą Eustachy sam wybudował i co roku zbierali owoce z drzew rosnących koło domu.
Dolores była młodą ambitną osobą, pełną energii i entuzjazmu wobec otaczającego ją świata. Smuciło ją jedynie to, że jej rodzice byli tak prostymi i biednymi ludźmi. Pomimo tego, bardzo ich kochała i za wszelka cenę pragnęła lepszej przyszłości dla siebie i rodziców. Pewnego pięknego , słonecznego dnia stojąc nad przydomowym jeziorem, Dolores przyrzekła sobie, że wyruszy z małej wioski w wielki świat, szukać dobrobytu, jak tylko zakończy studia. Kiedy jej się uda zrealizować tę przysięgę, otworzą się drzwi do lepszego świata, dla niej i jej rodziny…


 

*****


Nadszedł mroźny poranek. Promienie zimowego słońca z trudem przedzierały się przez gąszcz sosen okrytych białym puchem, które rosły wokół domu państwa Stokrotka.
Dolores obudziły szmery dochodzące zza drzwi jej pokoju oraz zapach jedzenia.
Maria jak każdego dnia, wstała bardzo wcześnie. Swoim zwyczajem krzątała się po domu i przygotowywała poranny posiłek dla rodziny.


Dolores otworzyła oczy. Przez chwile leżała zupełnie nieruchomo. Świadomość tego, że ma świąteczna przerwę na uczelni sprawiła, że dziewczyna nie miała ochoty wstawać z ciepłej pościeli. Jednak zapachy docierające w każdy zakamarek skromnego domostwa państwa Stokrotka, w tym także do nozdrzy Dolores nie pozwolił jej na długie leniuchowanie w łóżku.
Mozolnie wstała z łóżka i wyszła ze swojego pokoju. Matka dziewczyny krzątała się po kuchni.


- Dzień dobry, mamo – Dolores powitała rodzicielkę.
- Och, Dolores już wstałaś? – Maria uśmiechnęła się.
- Kiedy takie zapachy rozchodzą się po domu nie sposób wylegiwać się do późna – Dolores rozejrzała się po pomieszczeniu – Tata jest w domu? – zapytała.
-Tak, jest w pokoju, ubiera choinkę- odpowiedziała jej matka. Dziewczyna zdziwiła się. Kilka dni temu rozmawiali na temat świątecznego drzewka i ustalili, że razem pójdą do lasu po choinkę. Odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni.


-Tato- Dolores stała w progu pokoju, gdzie Eustachy właśnie skończył ubierać świąteczne drzewko.-Nie sadziłam, że tak szybko się uporasz z tym drzewkiem-w jej głosie zabrzmiała nutka pretensji -mieliśmy zrobić to razem…
Eustachy wzdrygnął się przestraszony, gwałtownie odwracając się do córki.
- Dolores... – uśmiechnął się szeroko- dziecko kochane, masz tyle zajęć w tej swojej szkole, że szkoda mi było budzić cię z samego rana, po to tylko żebyś musiała iść ze mną po tę krzaczynę.
- Nie tylko poszedłeś po nią i sam ja przyniosłeś z lasu , ale jak widzę zdążyłeś ją także ubrać – westchnęła dziewczyna. Już nie miała do ojca pretensji, chciała tylko jak najwięcej pomagać w domu.
Ciężko pracowali całe swoje życie a ona była już na tyle dużą dziewczyną, że czuła się w obowiązku wyręczać spracowanych rodziców.
-Chciałem zrobić ci niespodziankę – Eustachy uśmiechnął się.
-No cóż…- westchnęła Dolores.Spojrzała na skromną choinkę w rogu pokoju i uśmiechnęła się - drzewko jest śliczne ...
W pokoju było chłodno i dziewczyna zaczęła odczuwać chłód.
Po krótkiej chwili poszła odbyć poranna toaletę. Gdy wróciła do pokoju, jej ojciec nagle chwycił się za gardło a jego ciałem zaczęły wstrząsać silne spazmy.


Dolores podbiegła do ojca.
-Co się dzieje, tato ?!- zawołała zdenerwowana, chciała mu w jakiś sposób pomóc, ale nie wiedziała jak… poklepać po plecach, przynieść szklankę wody?. Eustachy krztusił się próbując łapczywie zaciągnąć powietrza.
Z kuchni przybiegła Maria zaalarmowana krzykiem córki.


Podbiegła do Eustachego i zaczęła mocno uderzać męża w plecy.
-Eustachy!!!-krzyczała przy tym- zaraz wszystko będzie w porządku… za chwileczkę… oddychaj głęboko!!!
Po dłuższej chwili mężczyzna mógł już swobodniej złapać powietrze, ale nadal sapał i chrząkał.
Dolores stała przez chwilę zdezorientowana i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Zastanawiała się co się dzieje, skąd ten nagły atak duszności u jej ojca?


-Eustachy idź się połóż lepiej na chwilkę do łóżka – Maria przyglądała się uważnie mężowi.
-Nic mi nie jest, kwiatuszku – mężczyzna próbował się uśmiechnąć ale widać było po nim, że odczuwa jeszcze skutki silnego ataku kaszlu.
-Ech, co ty będziesz mi tu mówił! Proszę cię, idź połóż się choćby tylko na chwilkę… zaraz przyniosę ci syrop - powiedziała stanowczo Maria, ale w jej oczach było widać zatroskanie.
Kiedy Eustachy wyszedł z pokoju, kobieta oparła się zrezygnowana o oparcie starej kanapy. Dolores przysiadła obok matki i spojrzała na nią pytająco.


- Mamo? Czy ja o czymś nie wiem? Skąd u taty taki ostry kaszel? – zapytała cicho.
-Dziecko… -westchnęła kobita – żaden ostry… to tylko zwykły kaszel… przeziębił się i tyle…
-Mamo, jeśli coś jest nie tak, chcę to wiedzieć!
-Dolores! -ton głosu Marii zrobił się stanowczy- nie panikuj tak! Powtarzam Ci, że to tylko zwykłe przeziębienie! Wyszedł kilka razy do szklarni za domem bez okrycia i teraz ma za swoja bezmyślność nauczkę, wie dobrze , że jest zima a on nie jest już taki młody jak kiedyś i że powinien dbać o siebie bardziej niż kiedykolwiek do tej pory…- kobieta gwałtownie podniosła się i wyszła z pokoju tym samym kończąc dyskusje z córką-podam ojcu syrop, po nim na pewno lepiej się poczuje… -dodała na odchodne.


Dolores została sama. Podparła głowę na ręku i zamyśliła się… matka by jej nie oszukała, wiedziała o tym. Ojciec faktycznie wcześniej nie chorował, dziś dopadł go taki natarczywy kaszel ale tylko na chwilę… gdyby coś było nie tak, powiedzieli by jej, przecież mieli tylko siebie, kochająca się rodzina, zawsze trzymali się razem…


Dziewczyna przerwała rozmyślania i postanowiła zobaczyć jak czuje się jej ojciec. Po cichutku weszła do pokoju rodziców. Eustachy leżał na łóżku. Jego oddech był już stabilny. Spojrzał na córkę i uśmiechnął się.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech ale nadal nie opuszczało ja dziwne przeczucie, ze coś jest nie tak ze zdrowiem ojca… przysiadła na brzegu starego krzesła stojącego obok łóżka, nie spuszczając wzroku z ojca.
-Tato... -zaczęła niepewnie-czy z twoim zdrowiem …
-Dziecko, nie martw się – przerwał jej ojciec – to zwykły kaszel…


Dolores już o nic nie pytała. Wiedziała, że niczego się nie dowie. Siedziała jeszcze chwilkę a potem postanowiła iść do kuchni pomóc matce.
-Tato gdyby coś było ci potrzebne…- dziewczyna wstała z fotela i skierowała się do wyjścia
-Nie, nie… nie zawracaj sobie głowy, dziecko… -Eustachy machnął ręką. Dolores westchnęła i wyszła z pokoju.
Tymczasem w kuchni Maria nakrywała do stołu.


-Śniadanie już gotowe –powiedziała na widok córki.
-Hmm… a ja chciałam ci pomóc –Dolores uśmiechnęła się do matki-zawsze wszystko robisz sama, chcę ci pomagać!
-Dziecko, przyjdzie czas na wszystko, póki co mam dość siły aby sobie radzić –Maria spojrzała ciepło na córkę- Ty masz teraz te swoja naukę a takie rzeczy w życiu jak sprzątanie czy gotowanie ... to jeszcze zdążysz się nauczyć…-machnęła ręką.
-Teraz w szkole mam przerwę świąteczną , mogę ten czas wykorzystać na jakieś prace w domu –Dolores próbowała przekonać matkę.
-No, zobaczymy… -Maria pokręciła głową, zastanawiając się po kim Dolores ma tę upartość?
-Jeszcze przyjdzie taki czas, że będziesz odpoczywała a ja wynajmę dla Ciebie lokaja, nie będziesz musiała już tak wcześnie wstawać każdego ranka i zawijać rękawy do pracy… wyjadę za granicę, tam za południowa granicę i zarobię bardzo dużo pieniędzy żeby było nas na wszystko stać… obiecuje ci to , mamo-Dolores przytuliła się do matki.


Kobieta uśmiechnęła się pod nosem. Westchnęła tylko na samą myśl o marzeniach córki ale zaraz potem promyk nadziei błysnął w jej umyśle bo przecież w życiu wszystko jest możliwe… spojrzała na córkę i widząc wyraz twarzy swojego dziecka, doszła do wniosku, że Dolores mimo wszystko mówi bardzo poważnie.

 

*****

Zima na dobre zagościła w wiosce, w której mieszali państwo Stokrotka. Biały puch otulał ich małą chatkę i wszystko dookoła.
Nadszedł czas świąt. Zapach wypastowanej podłogi, pieczonego indyka i ciasteczek rozchodził się po całym domu. Wszystko wokół powoli przesiąkało świąteczną atmosferą. Udzieliła się ona również wszystkim domownikom. Wszyscy byli pogodni i życzliwi.
Dolores przystrajała świątecznymi dodatkami wszystkie pomieszczenia w małej chatce. Uwielbiała czas świąt. To krzątanie się wszystkich po całym domu, przygotowywanie świątecznych potraw, ozdabianie mieszkania wprawiało ją w bardzo dobry nastrój.
Dziewczyna wiedziała, że w tegoroczne święta nie będą sami. W ten świąteczny czas w ich skromnych progach miał gościć Marian Bogacz.


Marian był dojrzałym mężczyzną, mieszkającym niedaleko skraju lasu, w sąsiedztwie chaty państwa Stokrotka.. Jego matka i ojciec dość wcześnie osierocili syna, pozostawiając mu w spadku duży majątek. Zaraz po śmierci rodziców , dorastającym chłopcem zajął się jego wuj, ale on również w niedługim czasie podzielił los przodków Mariana. Mimo tych dość nieszczęśliwych splotów wypadków w jego rodzinie, chłopiec wyrósł na dobrze wykształconego, pewnego siebie, przystojnego mężczyznę. W tym czasie, dzięki wskazówkom i radom wuja, które ten zdążył przekazać młodzieńcowi przed swoją śmiercią, Marian zdążył podwoić majątek odziedziczony po rodzicach i tym samym stał się jedynym, bogatym kawalerem do wzięcia w okolicy. Panny lgnęły do niego, adorowały go a i jemu najwyraźniej to odpowiadało, jednak wiedział, że nadejdzie taki czas, kiedy będzie musiał pomyśleć poważnie o ożenku…
Niejednokrotnie był świadkiem ciężkiej pracy Eustachego i jego żony.
Pamiętał ich jeszcze z dzieciństwa, kiedy to Eustachy przychodził do jego ojca po drobne pożyczki, które potem odrabiał w ich posiadłości bądź odwdzięczał się plonami z własnego pola.
Kierowany współczuciem i szacunkiem dla ciężkiej pracy, zaczął coraz to częściej odwiedzać granicę która dzieliła jego posiadłość z chatą Eustachego i Marii. Przez rok, życzliwość sąsiedzka przerodziła się w przyjaźń. Marian był pod wrażeniem uczucia jakie panowało w rodzinie Stokrotka a którego on nie miał okazji doświadczyć go z pełną mocą od swoich rodziców.
 

***



Pierwsza gwiazdka na niebie pojawiła się późnym po południem. W tym czasie w domu państwa Stokrotka prawie wszystko było już gotowe do rozpoczęcia świąt. Jeszcze tylko ostatnie małe dopracowania i będzie można zaczynać…
Maria gorączkowo kończyła się przebierać. Jak co roku od dłuższego czasu, razem z Eustachym zakładali te same odświętne kreacje, najlepsze jakie tylko mieli od lat. Jedynie Dolores trzeba było zmieniać co jakiś czas ubrania, wciąż rosła i rosła…
Eustachy stał przy oknie. Niecierpliwił się trochę, bowiem Marian zapowiedział się na te porę kiedy tylko na niebie zabłyśnie pierwsza gwiazdka…
-Gdzie jest ten chłopak?... – mruczał pod nosem.
- Eustachy! – Maria wołała męża z pokoju, który służył im za sypialnię – pora już się przebrać …
- Zaraz kwiatuszku… - mężczyzna westchnął nadal wpatrując się w ciemność za oknem. Nagle za oknem mignął jakiś kształt. Eustachy pobiegł do wyjścia chaty i otworzył szeroko drzwi. Nie mylił się, to był Marian. Ale za nim stała jeszcze jedna postać… to była kobieta. W wieczornej poświacie rozpoznał ją, była to córka tutejszego lekarza - Stanisława, sama też praktykująca ten sam zawód co jej ojciec. Podszedł do nich aby się przywitać.


- Eustachy, przyjacielu!- Marian rozłożył szeroko ramiona – Ehm… wybacz mi, ale Stasia spędza ten wieczór sama, jej ojciec dostał nagłe wezwanie do wypadku… nie obrazisz się, jeśli będzie towarzyszyć nam dzisiejszego wieczoru ? odwiedziła mnie niespodziewanie, nie miałem sumienia wyprosić jej z domu, szedłem do was no i … sam rozumiesz ?
-Ależ Marianie… - Eustachy szeroko uśmiechnął się – będzie nam bardzo miło gościć twoją przyjaciółkę.
Podszedł do dziewczyny, serdecznie witając ją.


-Rozgłoście się – odezwał się Eustachy , kiedy weszli do chaty – ja tymczasem przebiorę się szybciutko do kolacji…
Marian wraz z dziewczyną weszli do pokoju a on sam poszedł szybkim krokiem w kierunku pomieszczenia obok.
- Kwiatuszku, mamy dziś dodatkowego gościa na kolacji – odezwał się do żony, która poprawiała swój wygląd.
-Gościa?... – Maria spojrzała pytająco na męża ale zaraz uśmiechnęła się – w dzisiejszy wieczór należy przyjąć każdego … jedzenia nam starczy, w końcu Maniuś przyniósł nam olbrzymiego indyka- dodała, przypominając sobie jak Eustachy złożył zaproszenie na tegoroczne święta Marianowi , co by chłopak nie spędzał ich samotnie a on zaraz na drugi dzień zjawił się u nich z olbrzymim indykiem – Eustachy a skoro mowa o gościach, to tym bardziej powinieneś zmienić ubranie !
- Już, już kwiatuszku – mężczyzna spojrzał na ubranie leżące na łóżku.


Maria o wszystkim zawsze myślała, szybko analizowała każdą sytuację w domu i poza nim, tym samym zawsze trzymała rękę na pulsie i rzadko kiedy była zaskakiwana przez nieprzewidziane wypadki losowe.
- Będziemy czekać na ciebie w pokoju – Maria uśmiechnęła się do męża i wyszła z sypialni.
W dużym pokoju na starej kanapie siedział odświętnie ubrany Marian i Stanisława.


- Witajcie w naszych skromnych progach – kąciki jej ust lekko uniosły się ku górze co miało być uśmiechem, ale tak na prawdę nie było. Pomimo tego iż był to wieczór, w którym trzeba przyjąć każdego niezapowiedzianego gościa pod swój dach, Maria czuła się niezręcznie. Bywały takie momenty, kiedy Maria odczuwała wstyd i złość. Za i na to, że wiedli bardzo skromny żywot, że w młodości nie mogli sobie z Eustachym pozwolić na żadne wykształcenie a również to , że dalej musi godzić się z takim życiem, ale w głębi ducha była wdzięczna losowi, że miała Eustachego, bez niego ten ich biedny żywot nie byłby tak pełen miłości, która częściowo uspakajała żale Marii. I teraz nie miało znaczenia, że Maria po przez biedę doświadczaną przez całe życie zahartowała się psychicznie i bywała odporna na przygnębienia tego typu. Czasami jednak te odczucia dawały znać o sobie…
Spojrzała na Stanisławę i widząc jej minę pomyślała, że mimo wszystko ta dziewczyna nie czuje się tutaj dobrze, w końcu była przyzwyczajona do o niebo lepszych warunków niż te, które panowały tutaj.
Z zamyślenia wyrwały ją kroki nadchodzące z korytarza. Do pokoju dumnie wkroczyła Dolores.
Miała na sobie swoją najlepsza sukienkę, którą Eustachy kupił jej niedawno na wyprzedaży ubrań sprzed trzech sezonów.


- Dobry wieczór – dziewczyna uśmiechnęła się do wszystkich.
- Dolores – Marian poderwał się z kanapy – wyglądasz cudownie, słonko!
Dolores spojrzała na niego zdumiona. Jego ton głosu i wyraz twarzy zaskoczył ją. No i to słonko!... Odkąd go poznała nigdy nie był taki jak w tej chwili. W oczach miał dziwny błysk a na jego twarzy nagle pojawił się rumieniec.
- Dziękuję – wybąkała i nim zdążyła się zorientować , Marian trzymał ja w ramionach. Odruchowo odwzajemniła uścisk.


Do pokoju wszedł Eustachy i widząc zaistniałą sytuację, szeroko uśmiechnął się.
- Myślę, że pora już wszystko rozpocząć – odezwał się – pierwsza gwiazdka już dawno świeci nam na niebie!
Wszyscy zgromadzili się wokół choinki.


Składali sobie wzajemnie życzenia a potem zasiedli do stołu, gdzie rozmawiali o błahych sprawach.


Eustachy pośpiesznie poszedł do kuchni a po chwili wrócił dumnie niosąc świątecznego indyka.

 

Podczas kolacji, kiedy wszyscy ze smakiem jedli świąteczne potrawy, usłyszeli dźwięk telefonu.
- Och, przepraszam … - Stanisława poderwała się na równe nogi, wyjmując pospiesznie telefon z kieszonki sukienki. Wyszła na korytarz, skąd jednak było słychać jej rozmowę – tak?...oczywiście… och… tak, tak zaraz będę… nie… wiem, wiem , przecież to mój obowiązek… do zobaczenia…
- Będę musiała państwa przeprosić – Stanisława stała w progu pokoju – muszę iść, mój ojciec potrzebuje mnie do pomocy … - uśmiechnęła się przepraszająco – potrzeba lekarzy, ojciec ma dziś wyjątkowo dużo zgłoszeń … dziękuję za ten wspaniały czas, który spędziłam z wami…


- Ależ Stasiu – Maria podeszła do dziewczyny, w duchu myśląc, że w sumie to i dobrze się stało, że musi iść. Nie dość, że dziewczyna miała skwaszona minę przez cały wieczór to teraz w dodatku nie była szczera – rozumiemy , to my dziękujemy za to, że dziś mogłaś z nami być – dokończyła z mieszanymi uczuciami.
Stanisława pożegnała się ze wszystkimi i pośpiesznie wyszła. Atmosfera z lekka rozluźniła się na tyle iż wszyscy wygodnie porozsiadali się na starej kanapie i fotelach. Przy stole pozostał jedynie Marian, kończąc jeść swój kawałek świątecznego indyka.
Przez resztę wieczoru rozmawiali o różnych, mało istotnych sprawach. Dolores bacznie obserwowała Mariana. Zaniepokoiło ją jego dzisiejsze zachowanie. Te wypieki na twarzy Mariana, ten błysk w oku i sposób w jaki na nią patrzył wcale nie podobał się Dolores. Jego spojrzenia krępowały ją … w dodatku na każdym kroku szukał z nią kontaktu wzrokowego, zagabywał.


Czas mijał nieubłaganie, wszyscy zaczęli czuć zmęczenie.
- Jest już bardzo późno… - spojrzawszy na zegarek, Marian poderwał się na równe nogi – pora na mnie…
- Faktycznie jest już dość leciwa pora – Maria uśmiechnęła się do Mariana – ale było nam naprawdę miło gościć ciebie. Mamy nadzieje, że będziesz nas częściej odwiedzał…
-W tak miłym towarzystwie czas mija niepostrzeżenie – zaśmiał się i zmrużył oko w kierunku Dolores - dziękuję, Mario z ochotą skorzystam z zaproszenia – spojrzał zadowolony na kobietę.
- Maniuś wiesz, że możesz przyjść o każdej porze nocy czy dnia – Eustachy również stanął na równe nogi – Dolores – spojrzał na córkę - odprowadź naszego gościa do wyjścia…
Dziewczyna westchnęła ciężko i powoli wstała z kanapy . Była zmęczona i myślała jedynie o tym aby jak najszybciej położyć się spać.


Maria posłała córce karcące spojrzenie.
Kiedy zamknęła drzwi na zasuwę za Marianem i już miała iść do swojego pokoju usłyszała głos ojca.
- Dziecko, pozwól tu na chwilę…
Dolores z nieukrywaną niechęcią podeszła do ojca. Nie odezwała się ani jednym słowem tylko spojrzała na niego pytająco.


- Co to była za mina? – spytał Eustachy wstając z fotela.
- Nie rozumiem ? – Dolores zdziwiła się pytaniem ojca.


- Dziecko… - do rozmowy wtrąciła się Maria – przecież widzieliśmy z ojcem jak się zachowałaś przed samym wyjściem Mariana – zmarszczyła brwi – ogólnie przez cały wieczór działo się coś z Toba nie tak… - w jej głosie słychać było pretensję.
Dziewczyna spoglądała raz po raz to na matkę to na ojca i czuła, że zmęczenie ogarnia ją coraz bardziej.
-Jestem zmęczona… -Machnęła ręką – a co do min to wydawało wam się i nic nie działo się ze mną…
Nie chciała być niegrzeczna, chciała spać więc odwróciła się na pięcie i już chciała iść do siebie ale Maria podeszła do niej, gwałtownie podnosząc się z fotela.
- Dziecko, wyjaśnijmy sobie raz na zawsze, że Marian ma być traktowany w tym domu jak król, żadnych dąsów !!! – Maria podniosła rękę w pouczającym geście.


Dolores spojrzała ze zdziwieniem na matkę… jak króla? To była już lekka przesada jak dla niej, ona się dąsa? A co ma zrobić kiedy taki dojrzały facet robi do niej maślane oczy? Nie chciała o tym myśleć w tej chwili…– nie zdajesz sobie sprawy z tego ile zawdzięczamy jego ojcu?…- ciągnęła dalej Maria - Kiedy on żył zawsze nam pomagał, teraz to Marian zajął jego miejsce, chociaż minęło tyle lat od śmierci jego ojca…
Dolores słuchała pochwał pod adresem Mariana ale tak naprawdę to marzyła jej się tylko ta świąteczna pościel…
- Idę spać – oznajmiła dziewczyna, kiedy Maria na chwilkę przerwała aby zaczerpnąć powietrza.
Maria pokiwała głową. Zdawała sobie sprawę, że jej córka jest zmęczona. Ona również to odczuwała i tylko machnęła ręką planując dokończenie tej rozmowy na kiedy indziej.
 

***



Czas mijał powoli jak gdyby zamarzał pod wpływem temperatury panującej na zewnątrz.
Nadszedł nowy rok.


Dolores właśnie lepiła bałwana przed chatą, kiedy zjawił się Marian.


- Witaj, Dolores – odezwał się.
- Dzień dobry.
- Mogę się przyłączyć ? –spytał wskazując na bałwana.
- Jasne – dziewczyna zaśmiała się. Było dla niej zabawne to, że taki dojrzały mężczyzna jak on chciał bawić się w lepienie bałwana.
- Co tam słychać ? Rodzice są w domu ?
- Tak… poszli do szklarni, pomidory nam obrodziły – patrzyła na Mariana jak uklepuje bałwanowi śniegowy brzuch a on spoglądał na nią szeroko uśmiechając się z tym samym blaskiem i wypiekami na twarzy jak wtedy, podczas świąt…


- Pójdę powiedzieć, że pan przyszedł… -Dolores ruszyła się z miejsca w którym stała ale natychmiast zatrzymała się kiedy Marian wyprostował się i zagrodził jej drogę.
- Nie musisz, słonko…- uśmiechnął się – ja w zasadzie tylko tak przechodziłem i zobaczyłem ciebie…
- Ale rodzice na pewno bardzo się ucieszą – Dolores poczuła się niepewnie.
- A ty?...cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał a jego ton głosu zniżył się o jeden ton, stając się niski i lekko chropowaty - Dolores, słonko…
Dziewczyna poczuła zastygającą w gardle ślinę, chciała ją przełknąć ale nie mogła.
- Marian! – Eustachy właśnie wyłonił się zza rogu chaty, radośnie witając przyjaciela.
- Eustachy –mężczyzna odwzajemnił powitanie.


- Jak miło cie zobaczyć, chodź wejdziemy do środka, mój kwiatuszek przygotuje nam zaraz coś smacznego w ten mroźny dzionek… dziecko – zwrócił się do córki – idź po matkę niech wraca już do domu…
Po dłuższej chwili wszyscy już siedzieli przy kuchennym stole a Maria przygotowywała ciepły posiłek.
- Zastanawiałem się – mówił Marian – jak spędzacie dzisiejszy dzień, w końcu mamy nowy rok, jedyny taki dzień w roku, macie jakieś plany?
- Plany ?- zaśmiał się Eustachy – w naszym wieku plany na zabawę odeszły do historii chłopcze, to raczej ty powinieneś je mieć …
- Ależ Eustachy, co ty opowiadasz ? – Marian zrobił zdziwioną minę - chcę was zaprosić dzisiejszego wieczoru do siebie, co wy na to? Spędzimy miło czas, zrobimy sobie potańcówkę noworoczną…
- Będzie nam bardzo miło – odezwała się Maria, podchodząc do stołu i podając posiłek.


Dolores spoglądała na przemian to na ojca to na matkę i zastanawiała się dlaczego jej nikt nie zapytał o zdanie ale wiedziała już, ze nawet jeśli było by ono przeczące to i tak nie miało by żadnego znaczenia…
 

 

 

 


Dzisiaj stronę odwiedziło już 2 odwiedzający (2 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja