Strona Główna
Kontakt
Co nowego ?
Poradniczki i triki
Dom do wybudowania 1
Dom do wybudowania 2
Kody na uśmiercenie sima
Pomocne Kody
Imiona dla Simek
Imiona dla Simów
Foto-Story : Otwórz oczy
FotoStory : Wspomnienia wracają
Książka Kucharska naszych Simów
Rodzinki do stworzenia
Blogi Simo-Maniaków
Kosmici w The Sims 2
FotoStory
=> Foto-Story : Na krańcu Świata
=> Konkurs na najlepsze FOTOSTORY
=> Fotostory : wielka południowa ziemia
=> Fotostory : Masakra na ulicy Brzozowej
=> FotoStory : Prawdziwa miłość
=> Fotostory o bliźniaczkach Olsen
=> FotoStory : Zaufaj Magi
=> FotoStory : Życie Wampira
Kariery zawodowe Simów
Szybkie zbory i opalenizna
Sposoby na śmierć Sima i kolory duchów
Prawda o Belli Ćwir
Klub Ogrodnika
Poradnik dla poczatkująch
Nowe imię dla sima
Co powinno się znajdować w domu każdego Sima?
Zdjęcia Simów
Nina Kaliente
Jak radzić sobie w The Sims 3.
Jak zrobić własne rzeczy do Sims 2?
Soki
O THE SIMS

PRZEDSTAWIENIE POSTACI:

  

Ashley Olsen, córka Dave'a i Jarnie, a siostra bliźniaczka Mary-Kate. Jest od niej starsza o 2 minuty i wyższa. Interesuje się modą, stylem i także tańczeniem. Obie z siostrą skończyły szkołę aktorską i czasem występują razem w filmach. Obecnie pracuje jako tancerka, gdyż talent taneczny odziedziczyła po matce, która jest zawodową tancerka. Uwielbia z M-K uprawiać jogę i oczywiście sport!

ASH: Zawsze marzyłam, aby być aktorką, modelką lub tancerką. Jedno mi się już spełniło, a drugie dopiero zaczyna się spełniać! M-K jest moją najlepszą przyjaciółką! Razem radzimy sobie świetnie!

  

Mary-Kate Olsen, siostra bliźniaczka Ashley, córka Jarnie i Dave'a. Jest niższa od Ash, kiedyś nie można było ich od siebie odróżnić, ale na szczęście niedawno M-K przefarbowała włosy na brąz. Po skończeniu szkoły aktorskiej zajęła się muzyką. Pisze różne piosenki, kiedyś jej marzeniem było założenie zespołu z Ashley. Czy się jej to uda? Mary jest strasznie chuda, nic w ogóle nie je, czy Ash ją przypilnuje, by ponownie nie zapadła na anoreksję?

M-K: Nie wiem co bym zrobiła bez mojej siostry Ashley! Razem sobie pomagamy, a w naszej rodzinie jest teraz trudna sytuacja... Mieszkamy razem w wielkim domu z różnymi super rzeczami, mamy to wszystko dzięki karierze aktorskiej, więc nie chodzi o pieniądze tylko o naszych rodziców... Chcą się rozwieść, dlatego musimy się teraz wspierać nawzajem z Ash.

  

Jarnette Olsen, matka Ashley i Mary-Kate oraz Lizzie, młodszej siostry bliźniaczek i Trenta, czyli starszego brata sióstr .Jeszcze jest żoną Dave'a, ale to się zmieni. Wcześniej byli w separacji, ale postanowili się rozwieść.

JARNIE: Przyjaciele mówią na mnie Jarnie. Uwielbiam balet i jestem zawodową tancerką. Niestety żal mi moich dzieci, wiem że cierpią z powodu naszego rozwodu.

  

Dave Olsen, ojciec bliźniaczek oraz Lizzie i Trent'a. Ma zamiar ożenić się z panią McKenzie, której siostry bardzo nienawidzą! Niedawno urodziła mu się i McKenzie mała Taylor oraz Jake.

DAVE: Najważniejsze, żebym dostał ten cholerny papier rozwodowy! Ożenię się z McKenzie i w końcu uwolnię się od Jarnie i reszty!

 

DOM OLSENEK I HISTORIA:

  

Stąd wyprowadzają się Dave i Jarnie, przez kilka dni bliźniaczki zostają same. Ich rodzice wyjeżdżają załatwić różne sprawy. Pewnego dnia do Olsenek przyjeżdżają goście, których się one nie spodziewały. Czy Olsenki się ucieszą z nich, a może zmartwią się? Jak będzie wyglądało ich życie po ich przyjeździe? I co się stanie z matką sióstr - Jarnie?

***

  

 

Olsenki od dawna mieszkają we własnym domu, które kupiły dzięki karierze aktorskiej.Niedawno odwiedzili je ich rodzice Jarnette, a raczej Jarnie i Dave. Siostry zauwarzyły, że ich ojciec od jakiegoś czasu się dziwnie zachowuje.

- Szkoda, że musicie już jechać - powiedziała Ash - Mam nadzieję, że wpadniecie niedługo.

- No właśnie - powierdziła jej siostra bliźniaczka - Przyjechaliści naprawdę na krótko...

- Dziewczyny dobrze wiecie, że zostalibyśmy gdzybyśmy nie mieli paru spraw do załatwienia, prawda Janette? - powiedział ich ojciec z dziwnym uśmieszkiem.

- Wiesz, że nie lubię jak do mnie tak mówisz! - oburzyła się Jarnie - Widzisz, mówiłam Ci żeby to odłożyć na póżniej.

"Jasne, na póżniej! Uwaga, bo wytrzymam z tobą jeszcze trochę Jarnie i dlatego się z nią rozwodzę! Ciągłe to <Mów mi Jarnie> doprowadza mnie do szału!" - pomyślał Dave. Próbował tego nie okazywać, ale bardzo się cieszył z wyjazdu oraz ROZWODU!

  

- Dalej Janette, to znaczy Jarnie! Idziesz czy nie?! Jak się spóźnimy na...

- Nie spóźnimy się na pociąg. Co ty taki nerwowy? Dobra idę. Pa dziewczynki!

  

- Pa mamo! - odpowiedziała M-K i Ashley - Pa tato! Do zobaczenia!

Taksówka odjeżdża. Siostry zostają same w domu. M-K idzie już do domu. "Pewnie idzie słuchać muzy" - pomyślała Ash. Ciągle ją coś trapiło i postaowiła powiedzieć o tym siostrze.

- Mary? Dlaczego nasz tata, Dave się ... ostatnio... no tak...

- Co? Chodzi Ci o to, że się dziwnie zachowuje? Tak?

- No właśnie! Też to zauwarzyłaś?

- Ashley, serio nie wiem o co chodzi. Może jest zdenerwowany rozwodem?

Buzia Ash posmutniała. Nie nie nawidziała myśleć o rozstaniu rodziców.

- Ash, ty ... płaczesz? Cholera nie martw się, bo ja też zaraz sie rozpłaczę!

  

- Już ok. Dziex! - mówi Ash. Za to właśnie kocha siostrę - Słuchaj, idę poszukać pracy.

- Jasne! - M-K jest już bardziej wesoła - Tancerka Ashley, ha ha. Dobra ie wkurzaj się już! Idę coś poskładać.

- Że co? - dziwi się Ash - Od kiedy ty składasz ciuchy? W twojej szafie zawsze wygląda jakby tam tornado przeszło - śmieje się Ahley.

- Ashley nie chodzi o jakieś ciuszki! To nuda! Chodziło mi o piosenki.

- Sorka, ale moda to nie nuda tylko ... superowskie zajęcie, czyli dobieranie ciuszków!

Siostry idą do swoich pokoi. Ash poszukać pracy na swoim laptopie, a Mary słuchać muzyki.

  

  - Mary, Mary! - woła Ashley siostrę - szukają instruktorki tańca!

- Przecież nie umiem tańczyć dobrze - śmieje się M-K.

- Nie o ciebie mi chodzi tylko o mnie! Zapisać się?

- No jasne! Możesz przyjść do mnie?

  

- O co... Wow co to za piosenka? Superowa jest!

- Eee, to taki Mix - odpowiada Mary z dumą

  

- Uwaga, tancerka Ashley Olsen tańczy do piosenki swojej siostry extra M-K!

"Mary ma dziwne czasem humory. Ale za to ją lubie!" - powtarza sobie w duchu Ash.

  

- Dobra idę sobie pograć w bilard, a ty zapewne oddasz się swojej ulubionej grze, prawda? - pyta Ashley siostrę.

- Cholera! Mike pisze, że pobił mnie w tej grze! Jasne, że idę grać! Oko mu zbieleje jak zobaczy new rekord! Ale on będzie mój! Ha ha!

  

- Ha! Widzisz już go pobiłam! To staje się nudne, wiadomo, że jestem w tym mistrzynią! Ash? Gdzie poszłaś? - M-K rozgląda się - Trudno, idę na konie!

  

Rozlega się nagle telefon. Mary biegnie do niego myśląc, że dzwoni Mike.

- Ha! - mówi M-K do słuchawki - Pobiłam cie Mike ... Eee, Dzień dobry - Mary się czerwieni, bo to nie był jej kolega tylko sąsiad - Co? Jaki piesek? My nie mamy pieska? Gdzie? Chwileczkę. - Mary zakrywa słuchawkę i zwraca się do Ashley. - Ashley!!!

  

- Co? Mam zrobić makaron czy...

- Ash nie o to chodzi! Gadają mi tu, ze jakiś piesek biega po ulicy, tylko akurat po naszej części! Wiesz, ten stary facet obok się burzy! Jeszcze mówi, że zżera mu kwiatki! Obłęd!!!

- Jaki piesek? Jack! O nie! To ja Ci nie mówiłam? Coż, wczoraj kupiłam pieska, znaczy znalazłam go w stani.

  

- Nie to nie ten! To ja chyba przygarnęłam kotka...

- Ashley! Łał, znam go ten piesek kiedyś do nas przychodził! Chwila, jaki kot?

- Był przy stajni... Kręcił się koło CD i Star.

- Pokaż mi go! Ale nasze konie nic mu nie zrobiły, prawda?

  

- Widzisz, kota nie ma! Za to moje kochane konie są na miejscu. Jak się czujesz dziś Star? - podchodzi Mary do brązowego konia - Przejadę się tam dalej i zobaczę na naszej starej farmie. Może kot poszedł za moim koniem wczoraj?

- Dzięki Mary, ja zobaczę tutaj. Wiesz, zanim ja bym dojechała CD to byłby już kolejny dzień. - śmieje się Ash - On jest taki leniwy! Gdzie się mógł on schować - mówi sama do siebie.

  

"Ashley naprawdę zależy na tym kocie. Cóż, czego się nie roby dla siostry bliźniaczki?" - zastanawia się M-K. Przed chwilą wyruszyła w kierunku swojej farmy, którą dostała kiedyś od taty. "Wtedy byłó inaczej" - wspomina Mary - "Kiedy dostałyśmy od taty farmę wszyscy nam zazdrościli nie tylko farmy,ale tak wspaniałej rodzinki"

- Jak się czujesz Star? - pyta się M-K swojego konia - Znowu pędzimy jak kiedyś, pamiętasz? - śmieje się - Ha ha, dzwinie, że jak nie ma Ash to potrafię gadać nawet z własnym koniem! Nigdy mi się buzia nie zamykała.

Po 10 minutach jest na miejscu, w swojej dawnej farmie.

- Kurczę! Ale bałagan! Dawno tu nie byłam, a nie wczoraj tu przyjechałam, ha ha, pamięć mi szwankuje! - Podchodzi do stajni - Uuu ... zamknięta, czyli tutaj nie ma kota, bo do stajni nie wszedł, a na dworze pustka. Okey, Star wracamy do Ash!

Tymczasem w domu Olsenek Ashley szuka kota. Nagle dwoni telefon.

  

- Halo? O, cześć mamo. Gdzie jesteście, bo słychać jaką muzykę? - pyta Olsenka.

- Cześć kochanie! Zatrzymaliśmy się w centrum handlowym. Tata jest w restauracji, a ja przeglądam ciuszki. Chciałam się spytać jak tam u was, dostałaś pracę?

- Mamo, a byłam już w tym centrum? Gdzie ono jest?

- Nie wiem, czy byłaś, jesteśmy w Teksasie teraz, więc ...

- A ładnie jest tam? Mamo jak będzie ta sukienka, no wiesz która, to kup mi ją, obiecuję, że ci oddam forsę...

- Dobrze muszę kończyć, pa pa.

- Mamo! - krzyczy Ash. Jej mama się rozłączyła "Pewnie kupuje coś" - myśli Ash.

Ashley wchodzi do garażu. Dostały z siostrą na 16 urodziny ślicznego, czarnego Mustanga 654. Nagle coś dostrzega na siedzeniu, jakiś biały puszek.

- Co to? - zastanawia się - No nie Mary znowu polała mlekiem siedzenie! - Nagle białe "nie wiadomo co" porusza się. - Moon! To ty! Choć kotku do mnie.

  

W tym samym czasie przyjechała Mary. - M-K! Znalazłam!

- Co? - pyta się Mary, a Ash pokazuje kota. - Ah, to ten kot. Myślałam, że to jest nasz piesek Jack, jest taki podobny!

- Mary-Kate, przestań! Wiesz co? Choćmy spać, bo juro idziemy do pracy.

- Poprawka <Ty idziesz do pracy!> - śmeje się Mary.

  

Siostry idą spać. Kiedyś miały wspólne pokoje, a teraz mają takie o jakich marzyły. "Znajde jutro pracę! Muszę!" - Myśli M-K. Po chwili zasypiają. Niestety nie wiedzą co przydarzy im się następne dnia. Czy będą się cieszyć z pewnego zdarzenia, a może smucić?

***

 

  

Nastał ranek. M-K obudziła się wcześniej o wiele od Ash. I pomyśleć, że Mary jest śpiochem! Jednak musiała to zrobić! Wstała o 5 rano, żeby znaleźć wymarzoną pracę związaną z muzyką. Włączyła internet, choć zasypiała przy komputerze, zaczęła szukać pracy. Nagle ją olśniło! Pewna grupa, którą Mary bardzo lubiła szukała gitarzysty i wokalisty. Jednak, żeby stać się nim musiała się zgłosić do pracy i rozpocząć porządkowaniem płyt. Cóż, od czegoś trzeba zacząć;) "Ja usłyszą mój głos, to na pewno mnie przyjmą jako wokalistka i gitarzystka" - pomyślała M-K - "Do kariery trzeba się wspinać po schodkach powoli, więc dobre i porządkowanie ich płyt!". Mary poszła do pokoju siostry oznajmić jej nowinę! Niestety nie zastała jej w pokoju, "O nie!" - pomyślała - "Ashley już wstała"

- Ash, gdzie jesteś? - wołała za siostrą. Zawsze ją wyprzedzi w wstawaniu.

- Choć do kuchni! Robię śniadanie! - odpowiedziała jej siostra.

  

- Co chcesz zjeść? Ja robię sobie kanapki, a ty? Może płatki?

- Mi nie musisz robić ...

- Mary, znów zaczynasz?

- Tylko nie płatki! Mam ich D O S Y Ć!!!

- Dobra uspokój się, zaraz ci zrobię.

  

Po chwili Mary zniknęła w drzwiach łazienki. Ash zasiadła do stołu i zaczęła jeść kanapkę z szynką, którą przygotowała.

- Mary-Kate? Idziesz zjeść, bo ci zaraz wystygnie tost! - Ash popatrzyła na zegarek - Słuchaj - zwróciła się do M-K - muszę już iść do pracy.

- Dobra! Zapomniałam Ci powiedzieć, że ja zaczynam za godzinę.

- Co? Dostałaś pracę? Super! Opowiesz mi później, muszę lecieć, pa!

Ash zabrała torbę ze strojami tanecznymi i wybiegła. M-K wparadowała do jadalni w super stroju, który przygotowała do pracy.

"O, poszła już" - zauważyła Mary - "No nie! Tost z szynką! Fuj, ble ble! Nie nawidzę szynki! Ash o tym zapomniała? Przecież dobrze o tym wie!" - zaczęła się zastanawiać - "Wybaczam jej to, w końcu może jest zdenerwowana. To pierwszy jej dzień w pracy ... i mój też! Super!!!".

M-K wsiadła do auta i ruszyła do pracy zostawiając zwierzaki same.

<<<5 godzin później>>>

Ashley wrócila z pracy. Była zadowolona. Dostała awans! Godzinę później wróciła M-K. Ash podbiegła do niej.

  

- No hej! - zaczęła rodośnie Ash - Jak było? Co to za nowa praca, o której mówiłaś rano?

- Pamiętasz zespół "Black Eyed Peas"? Fergie zrezygnowała i szukali wokalistki i gitarzystki w jednym!

- Niech zgadnę, kiedy koncert z Twoim udziałem!?

- Nie, najpierw porządkuję im płyty, ale dostałam premię i jutro mam zająć się muzyką!

- Wow, ja też dostałam premię! Już nie muszę spisywać figur na kartce, mam zajęcia z małymi dziećmi na początek!

- Wiesz co? W pracy do mnie zadzwonili z teleturnieju "Jaka to melodia" i chcą, żebym wzięła w nim udział!

- Super! To może ja wezmę udział w "Tańcu z Gwiazdami"?! - bliźniaczki zaczęły się śmiać.

  

Mary poszła do domu, a Ash podeszła do skrzynki na listy.  Mieli jej przesłać magazyn taneczny.

  

"O coś jest w skrzynce" - pomyślała i wyjęła listy. Jednak magazynu nie było, za to rachonki musiały zapłacić. Już prawie wyrzuciła ulotki, lecz nagle zauwarzyła list. Był dość stary i na takiego wyglądał. Na szczęście nie wurzuciła go. Zapłaciła rachunki i usiadła na ławeczce w ich ogródku. Długo oglądała list. W końcu odpakowała go i zajrzała do środka. Nie było napisane na kopercie nadawcy. W środku znajdował list. Ash zaczęła go czytać i w końcu zrozumiała od kogo on był. Łzy popłynęły po jej policzkach. Czy to były łzy szczęścia, a może ze smutku?

Ledwo doszła do salonu, w którym przebywała Mary, nie była ona świadoma co się stało. Gdy zobaczyła minę swojej siostry i to, że ona płacze, prędko podbiegła do niej. Chwyciła ją i pomogła jej usiąść na fotelu. Ash się strasznie trzęsła i to zaniepokoiło siostrę i wtedy dała Mary-Kate list:

  

Był to list od ich rodzeństwa. Nie wiedziały co się z nimi stało. Teraz wiedzą, że są z McKenzie, czyli narzeczoną ich ojca! List napisała Lizzie ich młodsza siostra, a Trent był ich starszym bratem za to Taylor i Jake to były dzieci ich ojca i McKenzie. Bardzo kochały swoje rodzeństwo, a kiedy zostały z nimi rozdzielone już się nie dowiedziały co się z nimi stało dalej. Ash była bardzo blada. Brakowało jej Lizzie, z którą zawsze chodzily na zakupy, Trenta, czyli starszego braciszka, na którego pomoc zawsze mogły liczyć. Po długiej chwili milczenia M-K odważyla się coś powiedzieć do siostry:

- Ashley ... tutaj piszą, że przesyłają nam zdjęcia. Czy ... są one w kopercie.

Ash nie miała odwagi wcześniej ich zobaczyć. Wyjęła je z koperty i położyła na stole, by razem mogły zobaczyć je.

    

  

  

  

  

  

Ashley wygiegła z pokoju. Mary nie wiedziała co myśleć o tym.

- Ash wszystko ok?

- Nie wiem, ale trzeba coś zobić! Muszę pobyć chwilę sama.

Siostry obie były załamane. Mary bróbowała uspokoić siostrę, lecz sama nie wiedziała co zrobić. Nagle wpadła na pomysł.

- Ash, zadzwońmy po Hilary Duff, ona nam może pomóc! Nie pamiętasz? Grałyśmy razem w filmie "3 bliźniaczka"

Ash pokiwała głową. Musiały pomóc rodzeństwu i to jak najszybciej!

***

   

  

Ashley już czuła się lepiej, jednak ciągle przez główę przelatywały jej obrazy jak McKenzie znęca się nad jej rodzeństwem. Mary obiecała, że skontaktuje się z ich przyjaciółką, Hilary Duff, z którą grały razem w filmie "3 bliźniaczka". Ona bardzo dobrze znała Hil, chociaż ostatnio rzadko ze sobą rozmawiały. "Uff... na szczęście pamiętam jej e-mail'a" - pomyślała Mary. Nie znała jej numeru telefonu i bała się, że zanim odbierze wiadomość od niej minie dużo czasu.

  

M-K zauwarzyła, że Ash zasnęła, ale nie chciała jej budzić. "Dobrze jej to zrobi, szczególnie po tym o czym się dowiedziałyśmy wczoraj" - uznała jej siostra.

  

Korzystając z okazji,popędziła na górę do swojego pokoju. Jak zwykle panował w nim bałagan, oto cała Mary-Kate;) Chciała wysłać e-mail do Hilary.

- Droga Hil - pisała - mamy z Ash problem. Wiem, że dawno do Ciebie nie pisałam, ale to bardzo ważne. Z Ashley nie było wczoraj zbyt dobrze, na szczęście dzisiaj jest lepiej. Mam nadzieję, że pomożesz, musisz! Bez Ciebie chyba sobie nie poradzimy. Pamiętasz adres? - Mary podała jej adres z pamięci i wysłała wiadomość. "Oby to zobaczyła prędko" - pomyślała.

-----------------------------------------

Akurat w tym samym czasie Hilary Duff gadała na czasie ze swoją siostrą. Hil się nudziło, a z siostrą zawsze lubiła gadać. Nagle rozległo się głośne <pik pik>, co znaczyło, że dostała nową wiadomość. "Kto znowu?" - pomyślała Hil - "A nie to M-K!" - ucieszyła się. Przeczytała szybko wiadomość, nie była ona długa i po chwili sięgnęła po płaszcz i wybiegła z domu.

-----------------------------------------

Ashley się zbudziła, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Mary szybko ruszyła, żeby je otworzyć.

- Hil to ty? - zdumiała się Mary-Kate - Przyszłaś!

- Przecież nie zostawia się przyjacieli w potrzebie. Co z Ashley? - właśnie teraz przyszła Ash - Jej, co się stało? Nie wyglądasz najlepiej!

  

- Wiec o co chodzi? Powiecie mi w końcu, czy będziemy wszystkie 3 milczeć?

- Okej ... to - Mary wyciąga list, a Ash w tym czasie przygotowuje coś do jedzenia - przeczytaj to sama.

- Co to za list? Skąd go macie?

- Jak przeczytasz to zrozumiesz...

Hil zaczęła czytać. Ash odwróciła się by ukryć łzy, które poleciałay po jej policzkach.

  

- To od ... - zaczęła Hilary.

- Tak od Lizzie, Trenta, Taylor i Jake'a, czyli naszego rodzeństwa - dokończyła Mary.

- Kiedy ich ostatnio widziałyście?

- Chyba 4 lata temu!

- Czyli Trent, wasz starszy brat ma teraz 22 lata, Lizzie jest szesnastolatką. A Taylor i Jake? Nie znam ich.

- To dzieci naszego ojca i panny McKenzie. Taylor ma 8 lat, a Jake , chyba.

- McKenzie? A co z Jarnie? - dopytywała się Hil, nie mogła w to uwierzyć!

- Nasz ojciec wyjechał z Jarnie, by pozałatwiać sprawy rozwodowe, a McKenzie została z naszym rodzeństwem i tu jest problem. Ona je bije i się nad nimi znęca! Najbardziej obrywa się Trentowi, wiesz on zrobi wszystko by tylko się rodzeństwu nic nie stało.

   

- Tak, pamiętam, Trent był zawsze taki, opiekuńczy! - potwierdziła Hil

- Biedny Trent... - podsumowała Ash.

- No i problem w tym, że musimy ich jakoś ratować, ale nie wiemy jak. - zaczęła M-K

- A wiecie, gdzie oni mieszkają? Zabierzecie ich wtedy tutaj.

- Tak, ale ... -urwała Ash, w końcu wzięła udział w rozmowie - McKenzie by się domysliła gdzie oni są. Może zna nasz adres, a jak nie to na pewno by się dowiedziała od ojca. On zrobi dla niej wszystko!

- A komórka, telefony?

- Nie znamy - odpowiedziały równocześnie bliźniaczki.

- Chwila, coś tu nie pasuje - zaczęła się zastanawiać głośno Hil.

  

- CO??? - zapytały chórem bliźniaczki.

- Jeśli McKenzie ich tak pilnuje, że nawet nie mogą nigdzie iść to jak im się udało napisać ten list? Przecież to niemożliwe! Haylie, moja siostra miała tak jak wyjechała do naszej ciotki. Kazała jej robić wszystko, biła ją, krzyczała. Nie miała ona chwili spokoju. Zapewne nie pozwala waszemu rodzeństwu wyjść na dwór, więc jak do was doszedł list? Nie chcę was martwić, ale może to jest jakieś ostrzeżenie. Trent, Lizzie chcą was ostrzec. Pewnie napisały ten list kiedyś, ale jak McKenzie choć na chwilę wyszła, wiedziały jak ona się dowie to nie będzie dobrze, jednak wysłały go.

  

- Hil co ty sugerujesz?

- ŻE MUSICIE COŚ ZROBIĆ ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO! MUSICIE IM POMÓC!

-Ale jak?

- Dowiem się gdzie oni są. Wiecie, jestem detektywem!

- Co??? - bliźniaczki popatrzyły na nią dziwnie - Od kiedy?

- Nie mogłyśmy się spotykać, bo mówiłam ci Mary, że nie mam czasu, ale tak naprawdę byłam na kursie.

- Dobra, a co zrobimy jak już dowiemy się gdzie oni są?

- Dowiecie się w swoim czasie! - i Hil wyszła z domu i pobiegła gdzieś.

- Nie wiem co mam o tym myśleć - powiedziała Ash

- Ja też nie - odpowiedziała Mary - Idę zobaczyć czy poszła do domu, no wiesz w stronę tam gdzie mieszka.

- Dobra, ale wróć szybko!

  

- Ashley!

- Co? - zobaczyła paczkę - To dla mnie?! Dzięki!

- Ash, oczywiście, ze nie. To w ogóle nie jest moje! Znalazłam to w skrzynce! Nawet nie pisze dla kogo!

- Zostawmy to dla Hil, może ona nam coś o tym powie!

- Nie! - i wtedy Mary otworzyła paczkę.

***

  

  

- Mary! No co ty zrobiłaś! - krzyczy Ash - Przecież mówiłam, żeby tego nie otwierać!!! Miałyśmy to dać Hil najpierw! Zawsze robisz wszystko inaczej niż umawiamy się! - skarży się.

- No dobra, przepraszam, ale naprawdę byłam ciekawa co to jest, a tym bardziej od kogo to jest. Nie gniewasz się na mnie Ash???

- Nie, ale rób czasem tak jak ustalamy to! - mówi Ashley. Mary podchodzi do niej i ją przytula. - Ok, a teraz powiedz co tam jest.

- Cóż, jeszcze nie wiem, bo nakrzyczałaś na mnie i nie zdążyłam sprawdzić, ale choć razem zobaczymy!

  

- Hej! Miałyśmy razem zobaczyć. Co ty robisz? - dopytuje się Ashley.

- No wyrzucam te rzeczy na podłogę, bo jest ich dużo. Zobaczmy co my tu mamy - wyciąga Mary wszysko z pudełka i rzuca na ziemię - Tu są jakieś ubrania!

- Co??? Jakie??? Pokaż mi je szybko! Prawie się pokłóciłyśmy, a to pewnie są ubrania dla mnie z katalogu, które wczoraj zamówiłam! Jej, nie wiedziałam, że tak szybko mi je dostarczą! To będzie mój ulubiony internetowy sklep! Chwilka, niech się zastanowię co mi jeszcze brakuje: bluzki mam, sukienki też, a może buty? Teraz są modne te rzymianki, których nie można nigdzie dostać, więc może...

- Ashley?

- Co? myślisz, że lepiej kupić już buty, no wiesz kozaczki na zimę? Ty masz główę!!! Właśnie, powinnam lepiej je kupiś, bo jak znowu ta Vanessa będzie miała takie same...

- Ashley!!! - denerwuje się Mary-Kate.

... no pamiętasz, ostatnio kupiła tą samą sukienkę! Jak ona mnie wkurza!

- Ash! Cholera, możesz przestać! To nie są rzeczy z katalogu! Bo znając ciebie nie zamówiłabyś tylko dwóch sukienek, prawda?!

- Co? Jasne, że nie! Jak mam coś kupować to idę na całość!

- Więc są dwie sukienki, do jednej jest przyczepiona karteczka z napisem Ashley, a do drugiej Mary-Kate...

- Wow! - Ashley zabiera swoją sukienkę od siostry - Idealna! Właśnie o taką prosiłam mamę! Idę ją przymierzyć!

  

- No i jak wyglądam Mary? Bo ty cudnie! Fiolet bardzo do ciebie pasuje!

- Wyglądasz prześlicznie. Co ty mówiłaś o tych sukienkach i mamie?

- No, poprosiłam mamę, że jak będzie w jakimś Centrum Handlowym to czy mogła by mi kupić taką sukienkę. Dałam jej zdjęcie tej sukienki, którą po trochu sama zaprojektowałam.

- Czyli to jest paczka od mamy. Poczekaj, jest tu jeszcze jakaś kartka, albo pocztówka. - Mary wyjmuje papier z pudełka - Mama nam przesyła jakieś pozdrowienia pewnie. Patrz na tą kartkę ze zdjęciem morza - Mary podaje ją Ashley.

  

- Ale ładna, przeczytam co napisała. Co? Słuchaj, to najdziwniejsze podrowienia jakie słyszałam:

 

Cześć dziewczynki, to ja Jarnie. Podobają się wam sukienki? Ash, kupiłam Ci właśnie taką jaką chciałaś! Pewnie się dziwicie, że tak nagle przesyłam wam ciuchy, nie? Mam kochane do was pewną sprawę. Jest ona dla mnie bardzo ważna. W paczce oprócz ubrań jest jeszcze koperta. Nie otwierajcie jej! Musicie ją włożyć w pewne miejsce, o którym wam poniżej napiszę. Pewnie Ash teraz czyta tą wiadomość, a Mary jej uważnie słucha. Córeczki, jak ja bardzo bym chciała być razem z wami! A oto co macie zrobić, a raczej Mary:

1. Mary podejdź do trzeciej szfki z książkami od lewej. Policz od dołu 5 półkę i pociąnij 10 książke od lewej na tej półce.

  

2. Wiedziałam, że sobie poradzisz:) Teraz odsuń się szybko! Po 30 sekundach szafa się przesunie i pojawią się stare drzwi i skrzynia. Otwórzcie skrzynie!

  

3. Teraz włóżcie kopertę do środka i naciśnijcie klamkę tych starych drzwi!

  

Kochane, to naprawdę nic ważnego! Bawcie się dobrze i zapomnijcie o tej instrukcji, starych drzwiach i skrzyni. Do zobaczenia!

Wasza mama,

Jarnie

 

- Dobra zrobiłam to wszystko - mówi Mary - Ale o co tu chodzi! Nigdy nie słyszałam o jakiś tajnych pzrejściach w naszym domu!

- Widzisz nie wiemy wszystkiego o naszych rodzicach. Też się zastanawiam po co im były jakieś tajemnice!

  

- Widzisz - stara się wyjaśnić Mary - Może kiedyś rodzice nasi sobie ufali, ale widać ostatnio robią wszystko, żeby druga osoba nic niewiedziała. Może Jarnie, nasza matka nie wie nic o tym, że nasze rodzeństwo jest u McKenzie, bo przecież nie pozwoliłaby na to! Kto wie, może nasz tata Dave powiedział jej, że pojechali do babci, albo do cioci.

- Masz racje. A coś było jeszcze w tej skrzyni?

- No właśnie nie. I to też jest dziwne! Słuchaj, może mama nasza odkryła, że Dave kręcił się ciągle koło tych półek. Zaczęła je sprzątać, pociągnęła za książkę i to zobaczyła!

- Możliwe, ale chba za dużo myślisz dzisiaj Mary - stwierdziła jej siostra Ashely ze śmiechem - zaraz zaczniesz pisać książki! Haha ha hahaha ha ha!

  

<<< Nagle rozlega się głósnie pukanie do drzwi. Jedank jest one inne niż na przykład kiedy przychodzi listonosz, albo przyjaciel. Osoba, za drzwiami ma bardzo ważną sprawę i jest pełna gniewu >>>

- Kto to? - wystraszyła się Ash - Może...

- To na pewno nie Hil, bo ona obiecała, że przyjdzie jutro, a jeśli to będzie coś ważnego to zadzwoni, żebyśmy do niej przyszły. A ty nikogo nie zapraszałaś?

- No nie!

- WIEM, ŻE JESTEŚCIE W DOMU OLSENKI! OTWÓRZCIE NATYCHNIAST DRZWI, ALBO TEGO GORZKO POŻAŁUJECIE!

- O nie! Co robimy??? - wrzeszczą chórem siostry.

***

 

 

(W poprzednim odcinku: Siostry dostały paczkę od matki i musiały ją schować w pewnej skrzyni. Po wykonaniu zadania ktoś zapukał do drzwi. Kto to był? Czego chciał od sióstr i dlaczego był taki wściekły???)

----------------------------------------

  

- OTWIERAĆ OLSENKI, BO GORZKO TEGO POŻAŁUJECIE! - krzyczy ktoś za drzwiami

  

- Jej, Ash co robimy. Ten ktoś za drzwiamy wrzeszczy na nas! - panikuje M-K. Ash nagle podchodzi do telefonu i zaczyna wybierać jakiś numer - Ash! Co robisz! Nie pora teraz dzwonić do koleżanek!

- Mary uspokuj się! To ty zawsze jesteś wyluzowana, a teraz panikujesz! Dzwonie na policję!

- I co im powiesz? Dzień dobry, dzwonię, bo jakiś szaleniec właśnie wali w moje drzwi???

- Nie wygłupiaj się. No nie odbierają! Spróbuję jeszcze raz.

  

- NIE CHOWAJCIE SIĘ, WIEM, ŻE TAM JESTEŚCIE!

Nieznajomy, był ubrany w ciemne ubrania, a na głowie miał czarną chustę. Siostry nie mogły rozpoznać przez to kim jest ta osoba. Bez problemu rozwaliła drzwi i zaczęła szukać Olsenek w labiryncie korytarzy, czyli ich domu.

  

- GDZIE JESTEŚCIE! DORWĘ WAS OLSENKI!!! HA HAHA! A widzę was!

  

- Aaaaa! - wrzeszczą siostry

- Tak - włamywacz podchodzi do Mary - Ty pewnie jesteś Mary-Kate!

- Zostaw mnie! Uważaj trenuje karate 1 dzień w tygodniu...

- Zamknij się! Ja mówię, wy słuchacie, jasne!

- Ale nic jej nie rób! - prosi Ashley

- Powiedziałem cisza! Jeszcze słowo, a już nie zobaczysz siostry!

"Co to za palant?" - myśli Ashely - "Niech mi tylko spróbuję ją dotknąć!"

- Wy macie coś co potrzebuję! To znaczy nie ja, ale mój szef! Gdzie jest dokument rozwodowy waszej matki?!

- CO???

- Wyraziłem się jasno, czy mam powtórzyć!!!

- My nie mamy żadnego...

- Jasne, jasne. Coś mnie się wydaje, że zaraz sobie przypomnicie! Ha ha ha!

  

Siostry nagle znalazły się w swoim garażu. Kiedy się obudziły to leżały na podłodze. Włamywacz zauważył to i potrząsnął M-K.

- Dalej gadaj! Gdzie to jest!!!

- Puszczaj ją! Nie wiemy! Matka to wzięła ze sobą!

- Brednie! Widzię, że wasz garaż się wam podoba, to zostaniecie tu dłużej!

  

  

- O nie! On nas tu zamknął! Chce nas zabić! Pomocy! Ratunku!

- Uspokój się Ashley! Wymyślimy coś!

  

- Co można wymyślić? - Ash nagle zaczyna robić się słaba i szybciej oddycha. Mary na na to sposób.

- Uspokój się w końcu!

- Nie bij mnie.

- Nie biję, tylko dotknęłam po buzi. Jeszcze mi tu brakuje, żebyś zemdlała!

- To co robimy?

- Mam! Wiem o co tu chodzi! Jedna rzecz mi tylko nie daje spokoju:

KIM JEST TEN WŁAMYWACZ!

***

  

  

(W POPRZEDNIM ODCINKU: Do domu Olsenek włamał się pewien człowiek i zamknął ich w ich własnym garażu! Kim jest włamywacz i jaki plan ma Mary-Kate???)

--------------------------------------------------

- Więc wiesz o co tu chodzi? - pyta się Ashley siostry. Siedzą teraz razem zamknięte w garażu.

- No domyślam się, ale nie jestem tego wszystkiego pewna. To wszystko jest jakieś takie ... hmm ... jak to ująć?

- Dziwne? Niesamowite? - podsuwa jej bliźniaczka.

- Właśnie nie. Wszystko tak do siebie pasuje, jakby ktoś to wcześniej ustalił, no bo zobacz: Żyjemy sobie spokojnie, ale od jakiegoś czasu wszystko się zmienia. Rodzice wyjeżdżają do innego miasta, żeby się rozwieść. Nagle tak po prostu po kilku latach dostajemy stary list od naszego rodzeństwa, które potrzebuje pomocy. Potem matka nam przesyła paczkę, w której są ciuchy dla nas, ale też jakiś pakunek, który mamy włożyć w jakieś sekretne miejsce! Następnie po wykonaniu tego wszystkiego do naszego domu wpada z wizytą jakiś włamywacz i zamyka nas w naszym garażu. Obłęd!

- Masz rację! Zapomniałaś jeszcze o Hil. Też się zjawiła tak nagle.

- Dokładnie! Zjawiła się nagle, jakby czekała na e-maila ode mnie, a potem tak samo jak się pojawiła to zniknęła. - zauważa M-K.

- To ona się do Ciebie nie odezwała? - Ash spogląda na siostrę. Jest załamana! W końcu sobie nie wyobrażały takiego życia razem. Mary kiwnęła głową.

  

Długi czas siostry siedzą w milczeniu. Po chwili Ash sobie coś przypomina.

- Ale chyba nie to chciałaś mi powiedzieć, prawda?

- Racja, przepraszam - tłumaczy się jej siostra Mary - Po prostu chcę żyć normalnie. A jeśli chodzi o tą całą sytuację to wydaje mi się, że w tej paczce od naszej matki, którą kazała nam schować to właśnie był rozwód.

- Och! No tak! To co zrobimy?

- Wiesz, ten nasz "włamywacz" jest taki, eh jakby to powiedzieć, początkujący? Nie jest aż taki straszny.

- Też to zauważyłam, ale lepiej ... - nagle Ash urywa wypowiedź, bo ktoś wchodzi do garażu.

  

- Widzę, że Olsenki już wstały. I co! Mówcie GDZIE TO JEST, albo możecie tu spędzić resztę życia!

-Więc, to, co pan chce ... to nie jesteśmy pewne ... ale ... wie pan ... eee - jąką się Ash. Na szczęście Mary wpada na świetny pomysł.

- Potrzebujemy chwilę czasu, mamy 2 pomysły gdzie on może być, ale musimy to jeszcze obgadać. Chwila! Co pan zrobił z naszymy drzwiami garażowymi???

- Cicho! Zamieniłem je na kraty, bo muszę was mieć na oku!

- Ale? Dobra, to przyniesiesz mi chociaż mojego ipoda?

- NIE!

- Ale on może nam pomóc. Nie rozumie pan, że mam tam wszystkie kody, które mi się przydadzą? My mamy tu sekretne miejsca, a bez niego nie dam rady! On posiada nawigację...

- A! Dobra zaraz Ci to przyniosę! - po chwili pojawia się znowu, ale tym razem z urządzeniem Mary - Masz! Dam wam gazety jeszcze. Przychodzę tu za godzinę i macie wiedzieć, GDZIE TO JEST!!!

I Włamywacz wychodzi z garażu i kieruje się na górę po schodach. Mary już wyluzowana sięga po gazetę.

  

- O, piszą o Madonnie, a ja se właśnie siedzę w garażu! - skarży się M-K. Ash się na nią dziwnie patrzy.

- Co ty wymyśliłaś? Co? Ty chyba nie będziesz z nim flirtować!

- Nie, no co ty! Haha, z włamywaczem! Po prostu zyskuję na czasie i teraz ze spokojem możemy wymyślić co dalej.

- Tak! I ty teraz będziesz czytać gazetę, tak?!

- Wyluzuj! On nic nam nie zrobi! Jest łagodny jak baranek! Zobacz jak mi przyniósł bez problemu ipoda! Chciałam to właśnie sprawdzić!

- Dobra, ale nie będziemy tutaj czekać bez końca prawda?

- Wiesz co, myślę, że zaczekamy jeszcze! Zaufaj mi. O patrz! Zobaczymy ten nowy dodatek do gazety?

- Okej! Pokaż!

  

- Mary, to przecież ja! Skąd ktoś wziął to zdjęcie!

- Jej, nie wiem! Jesteś w gazecie i będziesz miała swoje czasopismo!

- Ale kto... nie wierzę!

- Poczekaj! To Hil! Napisała mi emaila na Ipodzie! O i jest załącznik jeszcze!

  

Wiadomość do Mary-Kate od Hilary: Dziewczyny! Czy w zwariowałyście??? Miałyście na razie nie rzucać się w oczy by was McKenzie nie złapała! Ashely! Jak mogłaś!!! Sławy Ci się zachciało?! W takim razie dajcie mi spokój! Nie mogę wam pomóc jeśli ze mną nie współpracujecie! Do zobaczenia i radźcie sobie teraz same!

- Nie!!! - krzyczy Mary - To nie może być prawda! Ona nas olała!

- Mary uspokój się!

Po tych słowach pojawił się włamywacz.

- Co sie tu dzieje?!

- Nic! - wrzasnęły chórem dziewczyny - Nasze życie jest w totalnej rozsypce!

- Dłużej tak już nie wytrzymam! - powiedział w końcu Włamywacz - Muszę wam coś powiedzieć. - oznajmił.

Siostry popatrzyły na niego zdziwione. Nie spodziewały się takiej reakcji. Włamywacz zdjął chustę z twarzy i siostry się przeraziły.

  

- Trent??? - wrzasnęły ponownie - To ty???

- Słuchajcie, proszę nie gniewajcie sie! McKenzie zagroziła mojemu rodzeństwu i musiałem do was pójść po ten papier rozwodowy.

- "Naszemu rodzeństwu" jak już, nie twojemu...- wtrąciła się Ash

- Bardzo bałem się o Lizzie, pokłóciliśmy się. Ona uznała, że nie powinienem iść do was. Ja też tego nie chciałem! Ale ona nie słyszała jak zagroziła mi ta "Mc-Tortura", czyli inaczej McKenzie. Musiałem. Dlatego się przebrałem, żebyście mnie nie rozpoznały. Tak wiem, to dziwne zachowanie jak na brata. Kiedy zobaczyłem was w tym stanie nie mogłem już wytrzymać. Wszystko słyszałem co mówiłyście. Przepraszam, ze wpakowałem was w kłopoty.

- Ejże, jakie kłopoty! - Mary próbuje uspokoić brata - Nic się nie stało, że spędziłyśmy 1 dzień w garażu. Naprawdę!

- Nie tylko o to chodzi. Eh, to ja postanowiłem założyć ten magazyn Ashley. Nie wiedziałem, że z tego zrobią się kłopoty.

- To ty? Serio? Jak to? - dopytywała się Ashley

- No, gdyby nie McKenzie to wybrałbym się albo na kurs grafiki, albo zostałbym pisarzem, lub dziennikarzem. Udało mi się to połączyć i dlatego wymyśliłem, że w zamian za wszystko zrobię magazyn o tobie Ash.

- Och Trent! Nie narobiłeś kłopotów!

- Właśnie - dołącza się M-K - To Hil ma problem, nie my!

- No cóż, my też. Co zrobimy z tym rozwodem?

- Hmm... Nie martw się, mam świetny pomysł! - powiedziała radośnie Mary.

***

  

  

  

- Dzęki za hot-dogi, są przepyszne! - mówi Trent, najstarszy brat Olsenek - Chciałbym was jeszcze raz przeprosić za kłopoty...

- Och Trent nie narobiłeś nam kłopotów! - mówi Mary-Kate - A hot-dogi zrobiła sama Ashley. To jej specjał, hehe, jesteś pierwszy, który spróbował jej wyrobów, haha haha - śmieje się Mary.

- M-K, przestań! Ja przynajmniej umiem coś ugotować! Jak wracałam później z pracy - zwraca się do Trenta - to witały mnie zupki Knorr'a zagotowane przez Mary.

- Ja takie na przykład lubię jeść - komentuje brat. Wszyscy się śmieją. Szkoda tylko, że ta miła atmosfera będzie trwać przez chwilę.

  

- Mamy jednak mało czasu na wymyślenie planu, dziewczyny. Musimy uzgodnić co dalej robimy z rozwodem rodziców.

- A jak wygląda nasza sytuacja obecnie? - pyta się pełna nadziei Ash.

- Więc tak. - odpowiada Trent i spogląda na Ashley. Widzi u niej troskę i ból - Jeśli nie damy go McKenzie to ona obiecała, że skrzywdzi nasze rodzeństwo. A jak go oddamy...

- ... to nasi rodzice się rozwiodą, a McKenzie wyjdzie za naszego tatę. - dokończyła Ash - Tak, to też kiepskie. A może ... podrobimy, to znaczy skopiujemy dokument, przerobimy go i wyślemy McKenzie. Wtedy jak ona pojedzie i przekaże go naszemu tacie, to my w tym czasie odbijemy naszą małą Lizzie i resztę rodzeństwa.

- Też tak myślałem, Ash. Początkowo ten pomysł wydaje się idealny, ale spójrzmy prawdzie w oczy. McKenzie jest bardzo sprytna i przebiegła. Nie zostawi ich tak po prostu i pojedzie do ojca. Nie dlatego, że się marwi oczywiście, że coś im się stanie, przecież ona ma serce z kamienia, ale wiadomo, że McKenzie dokładnie obmyśla swój plan. Na pewno zleci komuś to zadanie. Prędzej czy póżniej dowie się, że ten dokument nie jest orginałem. Wtedy dopiero się zdenerwuje i może się zemścić na naszych siostrach i braciach. Wiecie, jak kazała mi się do was wybrać, to przypadkowo znalazłem się w takim pomieszczeniu...

- Co??? Jakie pomieszczenie Trent??? - przestraszyła się Ash.

- Ash, nie bój się. McKenzie nie jest mordercą! Chyba. - zaczęła wątpić M-K -Prawda?! Trent, prawda???

-Nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. W tym pomieszczeniu był basen, niby zwykły basen, ale jak rozglądnąłem się dokładnie to ujrzałem takie urządzenie w szklanym pokoju obok. Tam było zimno i wyświetlacz pokazywał temperaturę basenu.

- Żartujesz?! Powiedź proszę, że to nieprawda! Och Trent!

- Nie myślcie o najgorszym. Musimy coś innego wymyślić.

- Ale to to znaczy z tym basenem? Nie myślicie chyba, że ona jest zdolna wepchnąc ich do basenu z zimną, albo wrzącą wodą!

- Mary! Nie musiałaś tego nam mówic! Domyśliliśmy się już, ale nie musiałaś tego ogłaszać publicznie!!! - wścieka się Ashley.

- Och, - wzdycha Ashley - Trent, a powiedz ile mamy czasu?

- Kazała mi to przynieść do piątku. Mamy jeszcze 3 dni...

- Dobra, Ash, co radzisz?

- Nie wiem Mary - szlocha jej siostra, nie widziała rodzeństwa od lat i nie chce ich stracić. Jednak o rodziców też się martwi. Czy ma wybierać? Między rodzeństwem, a rodzicami? - Nie mam pojęcia, naprawdę.

- Hej, Ashley, nie martw się? Nie wierzysz w różową siłę bliźniaczek? Haha.

- Haha ha haha. Mary, ty nawet w krytycznej sytuacji potrafisz mnie rozbawić.

- A od czego ma się siostrę, kochana? Hmm?

- Zaraz wracam, muszę się pozbierać.

- Ale wszystko jest w porządku, tak Ash?

- Tak, jak zawsze. Zaraz wracam.

  

Ashley odchodzi na chwilę od stołu. Od razu kiedy znika z pola widzenia Trent podchodzi bliżej do Mary.

- Hej, Mary, słuchaj. Jest jeszcze jedna opcja.

- Tak? Jaka???

- Tylko ona jest trochę szalona. Ale nie możesz nic powiedzieć Ashley!

- Co? Dlaczego, przecież to moja siostra!

- Słuchaj, nie tylko twoja. Nasza. Nasza siostra. Wiesz jaka ona jest.

- Co, no powiedz, jaka?! - zaczyna się już denerwować Mary.

- Och, nie wkurzaj się. Ona się bardzo martwi. Widzisz jak ta sytuacja na nią działa.

- Tak, masz rację. Dobra pokaż szybko co tam masz.

  

- Trent! Co to jest? Pokaż.

- Proszę...

- Co to ma znaczyc? To, to...

  - To są wizytówki...

- Trent, czy ty oszalałeś??? Wierzysz w takie rzeczy? To nie jest legalne!

- Mary uspokój się! Jeszcze Ash usłyszy! Szukamy jakiegoś sposobu...

- Tak, aby ocalić rodzeństwo. Ale tak? Za pomocą oszustów? Czarodzieje, też mi coś! Od kiedy ty wierzysz w magię?! Ale ta McKenzie Ci w głowie pomieszała! TY ZWARIOWAŁEŚ!!!

- Ok, wybaczę ci to, bo widzę, że serio jesteś przestraszona.

- Ja? Przestraszona? Po prostu dziwię się, że mój brat jest ŚWIREM!!!

- Och, Mary to nie tak. Słyszałem rozmowę pewnego małżeństwa. Mówili oni, że dzięki pomocy Meggie Evelyn pogodzili się, a mieli się rozwieźć. Podeszłem do nich i zapytałem o co chodzi. Podobno ta Meggie Evelyn doradza ludziom w różnych sprawach. Może nam pomóc skoro Hil się wycofała. Dopytałem się dokładnie jak to jest. Oni powiedzieli mi tak:

"Meggie Evelyn nam bardzo pomogła. Dzięki niej jesteśmy razem, aż trudno mi pomyśleć, co by było gdybyśmy nie napisali do niej e-maila. Ona jest normalnym człowiekiem, nie wróżką, czy czarodziejką. Po prostu to, co ona robiła dobrego dla innych, ludzie nazywali magią. To jest jej praca, pomagac ludziom, aby uporać się z trudnościami. Nadal jest prawnikiem, ale nie przepada za rozprawami. Można powiedzieć, że jest takim... detektywem, znajduje wyjście z każdej sytuacji. Ją to bawi jak się mówi na nią czarodziejka, dlatego dla żartu pisze, że jest bardzo dobrą czarodziejką. Jeśli masz jakiś problem chłopcze, to zrób to co my zrobiliśmy: NAPISZ DO NIEJ"

- Łał, czyli to tak, hmm... jak by to powiedzieć... dla sławy taka nazwa?

- No tak. Dlatego wziąłem od niej wizytówkę. Mary, czy ty myślisz naprawdę, że ja wierzę w czary, haha haha?!

- Haha haha, dobra, przepraszam za to co było wcześniej. Ale... kim jest ten James? Wygląda jakby to on był wariatem, haha!

- Nie wiem, ale przypadkowo dostałem tą wizytówkę. Jest jeden sposób aby to sprawdzić...

- Nie, najpierw sprawdzimy ich w internecie, ok?

- Dobra!

W tym samym momencie wchodzi Ashley. Wygląda o wiele lepiej niż przedtem. Ma uśmiech na twarzy i widac, że lepiej się już czuje.

- Hej Ash! - krzyczy Mary do siostry - Co taka zadowolona? Lepiej?

- Och, tak, trzeba tylko znaleźć dobry sposób. A po za tym mamy jeszcze 3 dni.

- Ale jesteś uśmiechnięta!

- Tak, Mary pozwoliłam sobie zjeść twoje ciastko, jagodziankę.

- Skoro cię to uszczęśliwiło - złości się Mary-Kate. Jagodzianka to jej ulubione ciastko. Zawsze je zjada rano wraz ze swoją ulubioną latte. A teraz Ash zadła jej ciasto, jej jagodziankę bez pytania! Dobrze,że chociaż zostało jej ukochane latte! Chyba, że... - Ashley, a moja kawa?

- Och, dzięki, była pyszna! Naprawdę mi smakowała! Dzięki! Och telefon dzwoni, pójdę odebrać!

  

- Nie wiem czy to dobrze, że odebrała telefon. - mówi Trent

- Telefonem to się martwisz, ale tym że zjadła moje ciacho i do tego ukochaną latte to nikt się nie przejmuje!

- Mary, ale najważniejsze jest to, że już się lepiej czuje, prawda?

- Tak, tak, tak, jasne. To idziemy sprawdzić tych Evelyn'ów???

- Ofcourse Ms Olsen, idziemy!

- Niezły angielski, haha.

- Przygotowałem go specjalnie dla ciebie haha haha.

  

Mary i Trent wykorzystali okazję, jak Ashley rozmawiała przez telefon i poszli do pokoju Mary sprawdzić wizytówki.

- Łał, to twój pokój?

- Tak, a jak myślałeś?! Ashley ma rózówy, haha. Trent, a czemu powiedziałeś, że "To nie dobrze, że odebrała telefon"?

- Nieważne, tak mi się tylko powiedziało.

- Aha, dobra. Suchaj, tu jest tak: "Historia Evelyn", "Meg Evelyn" i "James Evelyn". Na co mam kliknąc?

- Może najpierw Historia Evelyn, ok? Zobaczymy czy są spokrewnieni, bo z wyglądu nie są podobni do siebie, haha.

- Tak, Trent, szczególnie, że ten James jest zielony! Świr! Dobra, łączy się, o już jest, czytaj.

- Ale to chodzi o miejsce, a nie o ludzi.

- Czytaj!

Historia EVELYN

   Evelyn jest małą dzielnicą na Manhattanie otoczoną lasem. Nikt tam się nie zapuszcza ze względu na pewną legendę związaną z tym miejscem. Znajduje się tam zamek otoczony murem. Nikt nie widział nigdy mieszkańców tego zamku, dlatego nie wiadomo dokładne czy jest opuszczony. Kiedyś był on pałacem, w którym mieszkali dwoje ludzi: Violet i Harry Evelyn. To właśnie ich nazwiskiem została nazwana dzielnica. Państwo Evelyn nie byli szczęśliwym małżeństwem. Choć obydwoje byli książęcego pochodzenia nie układało im się najlepiej i postanowili się rozwieźć. W skutek nieszczęśliwego wypadku osierocili jedynego syna, który miał na imię James. Od tego czasu nikt nie miał wstępu na teren Evelyn'ów, oprócz jednej osoby, a pałac przemienił się w mroczny zamek, cały czarny. Kim była ta osoba? Są różne przypuszczenia, ale nie ma jeszcze oficjalnej wersji. Obecnie jedyny syn państwa Evelyn jest dorosły, ale wielką zagadką jest jak się wychował: sam, czy ktoś się nim opiekował? Ale kto mógł się nim opiekować, jak nikt od tamtej pory nie wszedł, a tymbardziej nie wyszedł z tego zamku. Jak sobie poradził przez te 15 lat, bez środków do życia?

- To, to niesamowite! - powiedziała Mary po przeczytaniu - Jak nikt z tamtąd nie wychodzi skoro my mamy jego wizytówkę?

- No właśnie, nie wychodzi, ani nie wchodzi. Dziwne co? Ale co ma z tym wszystkich wspólnego ta Meggie?

- Najpierw klikam na "Jamesa Evelyn'a", a potem na nią.

James Evelyn

   Mieszkaniec dzielnicy Evelyn.  Urodził się zimą 1988 roku. Jedyny syn Violet i Harrego Evelyn, dziedzic fortuny rodziny Evelyn, wielkiego rodu książęcego. W wieku 5 lat został osierocony w skutek nieszczęśliwego wypadku jego rodziców. Od tamtej pory jego zamek został ostatecznie zamknięty, ale podobno ma do niego dostęp jeszcze jedna osoba. Podobno interesuje się czarną magią, nie wiadomo czy wierzy w to, czy po prostu lubi opowiadania:) Słuch po nim zaginął...

 

Meggie Evelyn

   Przypuszcza się, że jest jedyną osobą, która ma wstęp do zamku. Podobno, jest żoną Jamesa, mówi się, że zawarła pokryjomu ślub z nim, jednak nigdy ich nie widziano razem. Ciekawe jest także to, że urodziła się także zimą 1988 roku, ale na drugim końcu świata. Ma pochodzenie prawdopodobnie także książęce. Nie jest znane jednak jej wcześniejsze nazwisko. Pomaga ludziom wydostać się z kłopotów, jest nazywana dobrą wróżką.

- Co o tym myślisz? Ciekawie to wygląda, nie?

- Tak, ale niczego nie dowiemy się, jeśli nie napiszemu do nich.

- Racja, już piszę:

Droga Meggie Evelyn

   Moja rodzina ma pewien problen. Jest on bardzo skomplikowany, chodzi w nim o życie. Szczegóły opowiemy Ci za niedługo, jeśli zdecydujesz się nam pomóc.

Z góry dziękuję,

A & M-K & T Olsen 

 

- Może byc tak? Trochę krótko, ale zwięźle. WYŚLIJ. Ciekawe kiedy odbierze. Wyślemy też do tego Jamesa...

- Nie! Mary-Kate, to nie jest dobry pomysł, puść tą myszkę od kompa! M-K!

"Wiadomośc została wysłana."

- Co?! Widzisz co na robiłeś?! - wkurza się M-K

- Ja?! To ty!

- Nieprawda!

- To ty wysłałaś! Zachciało ci się przygody, co?! Ale beze mnie! Spadam stąd! Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Co... kto???

  

- Witam, może się przedstawię. Jestem James Evelyn, którego wzywaliście. Mam zamiar wam pomóc używając moich zdolności, których nie posiada nikt oprócz oczywiście mnie. Mam nadzieję, że zapoznaliście się z regulaminem i jesteście otwarci na wszelkie propozycje związane z ... magią. A jeśli nie to nie miejcie pretensji do mojej skromnej, ale jakże mądrej osoby, jeśli pojawią się komplikacje, które oczywiście nie muszą wystąpić, ale ... kto wie? - rozpoczyna swój monolog ten, który jest wielką zagadką. Mary i Trent patrzą na niego z otwartymi ustami. Pojawili się nagle. Meg rozgląda się po pokoju, ale nie może skojarzyć gdzie się znajduje. - Jak już skończymy to należy mi się zapłata, oczywiście wszystko zależy od tego, czego ode mnie oczekujecie. Jak to ma byc jakiś banał to od razu zaczynajmy, bo spieszy mi się, choć pewnie myślicie gdzie może się spieszyć takiemu najzdolniejszemu, najbystrzejszemu człowiekowi jakim jestem oczywiście nie kto inny tylko ja. Owszem krążą takowe plotki, które oczerniają najlepszego człowieka, czyli, gdyby ktoś jeszcze nie skapował, James'a Evelyn'a, że powinien w tym czasie, czyli teraz moi drodzy, przebywać w swoim zakurzonym i opuszczonym, ale jakże zagadkowym imperium. Pewnie nasuwa się wam teraz pytanie: Jak to robi ten mistrz, czyli ja, James Evelyn, że nie wychodzi ze swojego zamku, ale jest teraz tutaj? Że zdążył pomóc tylu ludziom, że nie można nawet tego zliczyc, ale niby nadal jest w swoim zamku? Coż, nie bez powodu mówi się na niego "Niemożliwy". Pomyślcie kochani, jakby to wyglądało, gdybym ja paradował tak normalnie w tych... ciuchach jakie wy macie? Przecież ludzie by się na mnie rzucili normalnie, czyż nie? Och, wam pewnie się to nigdy nie zdażyło. A wiecie dlaczego? Coż, odpowiedź jest mega prosta. Wy jesteście zwykłymi ludźmi! Czy ktokolwiek o was coś wie, oprócz was samych? O ile wy sami cokolwiek o sobie wiecie. Czy to o was inni tworzą hiperidiotyczne historyjki? Ja jestem osobą, z wielką tajemnicą. Ale cały czas myślicie dlaczego jestem zagadką, skoro pewnie wielu ludziom mówiłem to samo co wam, ale nikt i tak nic więcej nie wiem. Po prostu liczy się: spryt. Jak wszystko...

  

- Przepraszam panie Jamesie - odzywa się w końcu M-K - ale trochę się pan rozpędził panie czarowniku...

- Czarownik? - usłyszała Meggie - Jamesie Evelynie, a co ty tu robisz! 

- A witaj Meggie. A wiesz chciałem cię zapytać dokładnie o to samo!!!

- To ja im jestem potrzebna, nie ty! To mnie wezwali!

- Tak, chyba zepsuła ci się nawigacja! Zejdź mi z oczu!

- Nie ruszę się stąd!

- Hej przestańcie! Co wy wyprawiacie?! - denerwuje się Trent

- To wy się znacie?! - udaje zdziwienie Mary. Chce się dowiedzieć prawdy o nich.

- Kiedyś on był moim najmilszym, a teraz...

- Uważasz, że nie było ci wtedy dobrze? - dopytuje się James.

- Och James. Tylko, że wszystko się zmieniło jak stałeś się tym czarodziejem! Dlaczego mi to zrobiłeś?!

- Taka już moja ciemna natura. A kochałabyś mnie gdybym był inny niż jestem?!

- Ja cię nie kocham.

- Byłaś różna moja droga, odeszłaś ode mnie, ale nigdy nie byłaś okrutna. Nie w takich momentach.

- To i tak już nie ma znaczenia.

- Tak, byłaś przeciwna magii, ale sama robisz to samo. Kiedyś to przynajmniej razem się tym zajmowaliśmy.

- Ale do czasu kiedy ty przeszedłeś na ciemną stronę.

- Ty mnie do tego zmusiłaś!

- Ja? A to niby dlaczego?!

- Po twoim odejściu w moim sercu panował tylko gniew. Nie mogłem się z tym pogodzić. Nawet nie wiesz ile ty mi bólu zadałaś. Czekałam na ciebie, ale ty już nigdy nie wróciłaś do zamku. Słyszysz?! Czekałem, aż 3 lata na ciebie, a teraz tutaj się spotykamy!

- Ale nadal jestem otwarta na wszelkie propozycje, Jamesie...

- Ja i tak zawsze będę na ciebie czekał w zamku. A co się tyczy was...

  

... jeśli komukolwiek powiecie o tym co tu się stało, to odczuje to wasza rodzina.

- Jamesie, jak ja mam ci wybaczyc skoro znów grasz w zło?!

- Jak widzisz to ich wybór, ja ich do niczego nie zmuszam. A to jak się zdecydujesz:

  

- Napiszcie znów do mnie jak będziecie potrzebowali pomocy - dodała Meg - A z tobą - zwraca się do Jamesa - zaraz się rozprawię. Idziemy!

- Wróciłaś Meg! Wróciłaś! 

Obydwoje znikają i w pokoju słychać trzask. W tym czasie Ashley skończyła rozmawiać. Zaczęła szukać Mary-Kate i Trenta. Wbiegła do pokoju, w którym było dużo dymu.

  

- Co tu się stało? Czemu tyle dymu???

- Eee... wiesz musimy kupić ... nowy komp, bo ... się zepsuł i ... zaczął się dymić.

-Aha, dzwoniła McKenzie! Jedzie tu! Chce odebrać dokument!

- Dobra - mówi Trent spokojnie - To mamy jednak 3 godziny...

 ***








Dzisiaj stronę odwiedziło już 4 odwiedzający (8 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja